683. DO TEGO NIE TRZEBA ELEKTRYCZNOŚCI
VOJTĚCH
MATOCHA
„TRUCHLIN”
(TŁ.
ANNA RADWAN-ŻBIKOWSKA)
AFERA,
WROCŁAW 2020
ILUSTROWAŁ
KAREL OSOHA
Wyobrażacie
sobie życie bez elektryczności? W pierwszej chwili przychodzą na
myśl beztroskie biwaki pod namiotem i gorliwie kiwacie głową. A
jeśli powiem, że latarka nie działa? Że nie działa telefon? Że
zegarek stanął i nie wiadomo ile godzin do świtu? I że auto nie
jedzie – nie można uciec z powrotem do cywilizacji… Robi się
lekko strasznie. Ale to wciąż wakacje, z których jakoś w końcu
da się wrócić. A jeśli powiem, że lato już się dawno skończyło
i jest jesień, październik, a prądu nadal nie ma? Że bez latarek,
zegarków, telefonów, aut, tramwajów, telewizji, komputerów,
tosterów, elektrycznych szczoteczek do zębów i bankomatów żyje
kilkaset osób? Że to dzieje się w samym sercu Pragi?
Tak
wygląda Truchlin. Dziwna, tajemnicza dzielnica między placem
Wacława a placem Karola, która przyprawia o dreszcz na plecach, a
naukowców o siwiznę? Lepiej tu nie zabłądzić, bo mapy nie
istnieją, a nie ma jak zadzwonić po pomoc. Mieszkańcy są
niegościnni, zawsze poznają obcego i raczej nie udzielą
odpowiedzi na żadne pytania. To
wsobne miejsce.
Trzeba być stąd, żeby na Truchlinie dawać sobie radę.
Jirka
po raz pierwszy idzie tędy sam. Jego mama jest z Truchlina, wciąż
mieszka tu jego dziadek. Zawsze przychodził do dziadka z mamą - jej
obecność była jak ochronny parasol. Jakby stawał się na chwilę
niewidzialny dla mieszkańców. Teraz mama z tatą wyjechali na
wycieczkę, a on miał odwiedzić dziadka, pomóc mu z zakupami i
gotowaniem. Może powinien wcześniej jakoś dać mu znać, że
przyjdzie właśnie dziś. Ale jak, skoro dziadek nigdy nie miał
telefonu? Jednak ta niezapowiedziana wizyta to był błąd. Od
chwili, gdy Jirka przekracza próg domu dziadka, gdy w drzwiach
spotyka nigdy dotąd niewidzianego młodego mężczyznę, całe jego
życie nagle się zmienia. Dziadek każe mężczyźnie odprowadzić
Jirkę poza Truchlin. Zabrania przychodzić bez mamy. Po drodze –
miało być szybciej, bezpieczniej – mężczyzna ginie. Ktoś
zaczyna ich gonić, chowają się w walącym się budynku, mężczyzna
coś ukrywa, wychodzą oknem, a potem tamten spada z gzymsu i już…
w jednej sekundzie go nie ma. Jirka ucieka – dalej, byle dalej od
Truchlina, do tej jasnej, naelektryzowanej Pragi! Tylko, że Truchlin
go dogania – okazuje się, że się powiększa i zabiera coraz
więcej miasta – jakby był żywą istotą. Czy da się go
powstrzymać?
A to wszystko – ten pościg, ta ucieczka, nieznajomy mężczyzna, milczący dziadek, jakiego Jirka nigdy dotąd nie widział, ta śmierć… to wszystko dzieje się na pierwszych 12 stronach powieści! I nic a nic nie zwalnia! Więcej nawet – jest tak szybko, tak intensywnie, że nieraz aż brak tchu!
A to wszystko – ten pościg, ta ucieczka, nieznajomy mężczyzna, milczący dziadek, jakiego Jirka nigdy dotąd nie widział, ta śmierć… to wszystko dzieje się na pierwszych 12 stronach powieści! I nic a nic nie zwalnia! Więcej nawet – jest tak szybko, tak intensywnie, że nieraz aż brak tchu!
Macie
czasem tak, że czytacie książkę i tempo akcji jest tak zawrotne i
tak bardzo chcecie się dowiedzieć, co dalej, że mimowolnie
przeskakujecie wzrokiem na następną stronę? Żeby zobaczyć, czy
wszystko będzie dobrze, sprawdzić, czy bohaterowie wyjdą cało z
opresji, upewnić się, że „dobrzy przeżyją”? Przy
„Truchlinie” miałam tak cały czas! Ta
książka jest jak rozpędzone auto, które straciło hamulce!
Oczywiście Jirka nie jest sam – w ratowaniu świata zawsze musi uczestniczyć jakiś przyjaciel – tu Tonda, taki kumpel od najmłodszych lat – oraz dziewczyna – En (tak naprawdę nazywa się Anastazja, ale nikt kto ją zna, nie używa tego imienia). Jak mi się ta En podoba! Nie jest tylko piękną dziewczyną, przyczepioną do „zbawcy świata”. Jest inteligentna, sprytna, odważna. Boi się, jasne, że się boi, ale odwaga to przecież nie brak strachu, tylko umiejętność opanowania go na tyle, żeby działać. I En działa – także wtedy, gdy chłopaki się prawie poddają. Działa głową – jest programistką, cholernie mądrą osobą, choć w szkole miewa problemy, bo uczy się tylko wtedy, gdy coś ją naprawdę zainteresuje. Doceniam to, że Autor postawił na taką żeńską bohaterkę, że nalał jej oleju do głowy i dorzucił szczyptę zdecydowania.
Oczywiście Jirka nie jest sam – w ratowaniu świata zawsze musi uczestniczyć jakiś przyjaciel – tu Tonda, taki kumpel od najmłodszych lat – oraz dziewczyna – En (tak naprawdę nazywa się Anastazja, ale nikt kto ją zna, nie używa tego imienia). Jak mi się ta En podoba! Nie jest tylko piękną dziewczyną, przyczepioną do „zbawcy świata”. Jest inteligentna, sprytna, odważna. Boi się, jasne, że się boi, ale odwaga to przecież nie brak strachu, tylko umiejętność opanowania go na tyle, żeby działać. I En działa – także wtedy, gdy chłopaki się prawie poddają. Działa głową – jest programistką, cholernie mądrą osobą, choć w szkole miewa problemy, bo uczy się tylko wtedy, gdy coś ją naprawdę zainteresuje. Doceniam to, że Autor postawił na taką żeńską bohaterkę, że nalał jej oleju do głowy i dorzucił szczyptę zdecydowania.
Jest
jeszcze zwrot akcji tuż przed końcem. Taki, którego zupełnie się
nie spodziewałam. I ten zwrot akcji to dla mnie kwintesencja tej
powieści – takie
przesłanie, szczególnie dla młodych, że każdy ma prawo żyć po
swojemu. Proste, a
jakie piękne. To właśnie kryje się pod pościgami, strzelaninami,
plecakiem z tajemniczą zawartością, zielonymi żarówkami,
szyframi i gdy już się złapie oddech po tym szaleńszym biegu, to
to właśnie zostaje. A do tego nie trzeba elektryczności.
Skrótem:
Nietypowa tajemnica, podejrzana dzielnica Pragi, troje nastolatków,
wplątanych przez przypadek w misję ratowania świata, pierwsza,
nieśmiała miłość, pościgi, skręcona kostka, prawdziwa broń i
zaskakujący twist na końcu. A do tego ważne przesłanie podane w
nienachalny sposób. Jeśli autor od kilku lat prowadzi w rodzinnym
mieście Ołomuńcu drużynę skautów, to doskonale
wie, jak napisać książkę dla młodego czytelnika.
Jeśli dorzucić do tego ilustratora komiksów, żeby podkręcił
akcję swoimi rysunkami, to mamy hit. W Czechach już to wiedzą,
dlatego tam książka stała się bestsellerem, otrzymała nominacje
do najważniejszych nagród literackich i kręcą na jej podstawie
pełnometrażowy film. Jednym słowem – wszystkie punkty,
świadczące o popularności książki, zostały odhaczone. Sądzę,
że Polska zakocha się w „Truchilnie” jako druga.
Marto droga, a dla jakiej młodzieży ta powieść? Dla 13-latków będzie ok?
OdpowiedzUsuńTo trudne pytanie... rozmawiałam na ten temat z wydawcą. W Czechach to wczesne 9. U nas 9 to może trochę za wcześnie, choć ja w sumie przeczytam Majce 😉 ale 13 to już na spokojnie! Będzie się podobać! Wciąga!!!!!
Usuń