481. SUKIENKĄ DO PODŁOGI
JACQUELINE
KELLY
„NIEZYKŁY
ŚWIAT CALPURNII TATE”
(TŁ.
KATARZYNA ROSŁAN)
DWIE
SIOSTRY, WARSZAWA 2017
Gdy
byłam mała, miałam w sobie dodatkowy organ. Ten organ nazywał się
detektor zwierząt. Wyszukiwałam je wszędzie. Szczególnie te
biedne. Na przykład bezdomne psy, które z moją ówczesną
najlepszą przyjaciółką, dokarmiałam kiełbasą kupioną za
kieszonkowe albo karmą podkradaną jej osobistemu psu. Albo koty –
jeden taki zamieszkał w dziecięcym wózku sąsiadki, zostawianym na
noc na półpiętrze klatki schodowej. Chomiki, świnki morskie,
rybki – takie zwierzaki mieszkały w naszym „klubie”, który
urządziłyśmy sobie w nieużywanej suszarni w piwnicy naszego
bloku. Chodziłam do schroniska dla zwierząt, żeby pomagać i
zaglądać w oczy mojej ukochanej suczce, która nazwałam Wera i o
której pisałam opowiadania w zeszytach w jedną linię. Dlatego tak
świetnie, tak doskonale rozumiem Travisa. Kim jest Travis? To
młodszy brat Calpurnii. Nie tak wyrazisty i temperamentny, jak ona
sama, nie tak interesujący i fascynujący, ale bliski memu sercu.
Coś jak odbicie w lustrze, trochę zamazane, niedoskonałe, ale
rozpoznawalne. Travis kocha zwierzęta. Jest wrażliwcem, wyczulonym
na ich los. To typ „zbawcy świata”, ale nie fałszywy, ale o
czystych intencjach. Jest chłopcem z dobrego domu, najedzonym,
umytym, zaopiekowanym, jest szczęśliwy i chce to szczęście
widzieć wokół siebie. Dlatego zbiera ptaki ze złamanymi
skrzydłami, Króliki, a czasem nawet pancerniki, które są po
prostu „śliczne”. Travis stoi trochę w opozycji do Calpurnii.
Ona jest Naukowcem, kierującym się przede wszystkim rozumem,
chcącym wzbogacać wiedzę, doszukiwać się prawdy, dowiadywać
się, zgłębiać, badać. Bez problemu kroi na pół żabę, żeby
zbadać jej układ krwionośny, podczas gry Travis wtedy zieleniej i
mdleje. Travisa nie interesuje wiedza, Travis chce po prostu kochać.
To paradoks, bo to właśnie Travis, jako chłopak, ma szansę na
kształcenie, na zdobywanie wiedzy, Calpurnia jest dziewczynką,
która powinna właśnie kierować się uczuciami, bo jej zadaniem
jest haftowanie, robienie skarpet i rękawiczek na drutach, gra na
pianinie i dyrygowanie służbą. A „kochanie” będzie jej bardzo
potrzebne, żeby kiedyś, w przyszłości kochać swojego dobrego,
wykształconego, mądrego i przedsiębiorczego męża i gromadkę
dzieci, które mu urodzi.
Mimo
to Travis i Calpurnia stanowią uroczą parę – dopełniają się,
choć ich poglądy są tak różne. Doskonale się czyta o ich
przygodach, o tym, gdzie najlepiej ukryć pancernika, o traszce
Izaaku Newtonie i wężu, który mieszka w ścianie, o tym, jak
obydwoje zaprzyjaźniają się z nowym weterynarzem i co z tego
wychodzi (na przykład cuchnąca czarna fontanna, tryskająca ze
zranionego kopyta konia), o uporze i determinacji Callie, o jej
pierwszej pracy i o tym, jak budzi się jej świadomość społeczna.
I o Dzikusie, nade wszystko o Dzikusie. Kim jest Dzikus? Nie mogę
zdradzić, to trzeba przeczytać samemu!
Nową„Calpurinię” powitałam jak przyjaciółkę od serca, z którą
widuję się rzadko, bo mieszka na drugim końcu świata, ale z którą
zawsze mam o czym rozmawiać. Zaczynamy nieśmiało, z pewną
rezerwą. Calpurnia troszkę urosła od ostatniego razu, troszkę
dojrzała, ma trochę więcej eksperymentów na swoim koncie i nowy
Zeszyt Naukowy, ale wciąż jest tą samą dziewczyną, którą tak
pokochałam. I już po chwili jest tak, jak dawniej. No prawie…. Bo
z jednej strony Calpurnia stała się bytem bardziej autonomicznym,
pewniejszym siebie. Oczywiście Dziadek (doskonała fantastyczna!
wspaniała postać!!!) wciąż jest jej autorytetem, doradcą,
przewodnikiem, najwyższą instancją, ale Calprunia nauczyła się
egzystować niezależnie od niego. Uwierzyła w swoje możliwości –
on dał jej skrzydła, a ona powoli rozpościera jest, strzepuje,
przymierza się do lotu i w końcu leci – w te miejsca, w których
nie potrzebuje go już tak mocno. Szuka siebie, wciąż szuka siebie
i coraz bliżej jest rozwiązania zagadki „kim jestem i po co
jestem?”.
Ale
z drugiej ta nieco szalona dziewczynka, sama staje się nagle tą
wyższą instancją, tą mądrzejszą, sprytniejszą,
więcej-wiedzącą. To nagroda za bycie ciekawą świata, za
sprawdzanie, gdy się nie wie, za dociekanie i głód wiedzy. Może
teraz uczyć kogoś. Nie pouczać – Calpurnia nie ma takiej natury.
Może współuczestniczyć w eksploracji świata – Travis wytycza
teraz swoje ścieżki. A ona stoi z boku, podaje rękę, gdy on tego
potrzebuje, czasem koryguje nieco jego marszrutę. Jest nie tylko
starszą siostrą, która imponuje młodszemu bratu, jest Naukowcem.
Travis widzi w niej kogoś „zaraz po Dziadku”, kogoś, kto oswoił
wiedzę. Co prawda ta wiedza wydaje mu się zbędna, on woli działać,
instynktownie i z potrzeby serca. Nie mniej jednak podziwia kogoś
kim stała się Calpurnia, uważa ją niejako za swoje dopełnienie –
wtedy, gdy brak mu doświadczenia, puka do jej drzwi.
Oczywiście
Jacqueline Kelly nie porzuciła wątku emancypacji kobiet. Zgrzytam
zębami, wbijam paznokcie we wnętrza dłoni, gryzę palce…. Czuję
tak wielką bezsilność, gdy Calpurnia traktowana jest jak ktoś
gorszy, niż jej bracia, tylko dlatego, że jest dziewczynką. Ta
mądra, zdolna, utalentowana dziewczyna z pasją, ta, która wedle
wszelkich znaków na niebie i ziemi, będzie mądrą, zdolną
utalentowaną kobietą z pasją, walczy z bezsensownymi uprzedzeniami
początku XX wieku. To trochę tak, jakby przeszkadzała jej
sukienka, jakby chciała biec, ale ktoś (specjalnie czy przez
przypadek?) przydeptał poły materiały. I Calpurnia wyrywa się,
walczy, ale widzi tylko plecy szybko oddalających się braci, którzy
mają na sobie krótkie spodenki. Spodni nikt nie może nadepnąć,
nikt nie może spodniami przygwoździć kogoś do ziemi. Spodnie to
wolność. A Calpurnia jest uwięziona w falbanach, fiszbinach,
gorsetach i kokardach. Za dużo materiału, żeby można było
swobodnie oddychać.
Dlatego
to nie tylko świetna książka przygodowa o Przyrodzie,
ekscentrycznym Dziadku, zwierzętach przybłędach i pracy
weterynarza, ale ważna książka o sile małych dziewczynek, które
zmieniają świat.
No muszę, muszę je przeczytać!
OdpowiedzUsuń