467. WEEKEND Z MISIAMI: NIEDZIELA

DANIEL NAPP
„ZWARIOWANE PRZYGODY PANA BRUMMA”
(TŁ. ELŻBIETA ZARYCH)
WYDAWNICTWO BONA, KRAKÓW 2017
ILUSTROWAŁ AUTOR

Majka, lat 5:
„Zwariowana przygody Pana Brumma” są o tym na przykład, że Pan Brumm wyhodował dużą dynię i nie zmieściła mu się w drzwiach. Pan Brumm to niedźwiedź. Jest zwariowany. Lubię go dlatego, że jest zwariowany. Ta książka jest śmieszna. Podobała mi się i to bardzo nawet, była fantastyczna! Mój ulubiony rozdział jest ten, kiedy dostał helikopter. Lubię Pana Brumma dlatego, że jest bardzo śmieszny. Bardzo podobały mi się ilustracje. Pan Brumm jest bardzo podobny do człowieka.

Marta, dorosły czytający „Pana Brumma”, tak, owszem, rozśmieszany przez „Pana Brumma”:
Czytam tę parę słów o Panu Brummie od mojej córki i zastanawiam się, czy coś jeszcze trzeba dodawać? No bo Pan Brumm jest niedźwiedziem. Bardziej pasuje tu jednak słowo „misiem”. Ujawnia bowiem wszystkie te cechy, które sprawiają, że ma się ochotę przytulić do niego, zakumplować z nim, wpaść do niego na kolację, pograć z nim w piłkę czy choćby pogadać przez telefon. Jest gruby, pocieszny, sympatyczny, jest raczej optymistą, a już na pewno czyni optymistę z każdego czytelnika. Hoduje złotą rybkę o wdzięcznym imieniu Kaszalot. Jak każdy miś jest łasuchem. Przyjaźni się z Borsukiem. A jego życie to pasmo zwariowanych epizodów.

A to zaprasza Borsuka na kolację na smażone ziemniaczki i tak je przyprawia, że ziemniaczki znikają z patelni, zanim kolacja się zacznie, a to zaczyna się odchudzać i boi się, czy podłoga się nie zarwie, gdy skacze na skakance, a to hoduje wielką dynię, która nie chce się zmieścić do domu i trzeba znaleźć na nią sposób… Nieskomplikowane żarty, żarciki, których nie da się zignorować – czy ktoś potrafi powstrzymać uśmiech, gdy Pan Brumm z gracją wstaje z łóżka i na deskorolce sunie do kuchni na śniadanie? Czy jest śmiałek, który podjąłby wyzwanie i przeczytał „Pana Brumma” bez jednego uniesienia kącików ust? Nie sądzę! Ci, którzy znają Pana Brumma z dłuższych nieco, pojedynczych, opowiadań, nie będą zawiedzeni. To tak, jakby wziąć jego przygody, namoczyć, wycisnąć z całych sił, strzepnąć i podać tylko to, co najistotniejsze. A najistotniejsze jest, żeby się pośmiać! O to chodzi w życiu Pana Brumma – o uśmiech na twarzy! To jak dowcipy, specjalne przygotowane pod opowiadanie. Choć, jak zwykle, wizualna strona zagadnienia, nie da się zignorować, jako integralna część procesu rozśmieszania. No a Ci, którzy się z Panem Brummem do tej pory nie poznali, na pewno nabiorą ochoty na pogłębienie znajomości, bo tego miśka nie da się nie lubić! Jest istotą misiowatości!  







Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...