463.UŁAMKI

NATALIA OSIŃSKA
„SLASH”
AGORA, WARSZAWA 2017
ILUSTROWAŁ MARIUSZ ANDRYSZCZYK

- Skończyłam – oznajmiam przekraczając rano próg biura.
- I co? I co? - dopytuje koleżanka, którą wcześniej wprowadziłam trochę w zawiłości fabuły.
No to opowiadam. Gestykuluję. Oczy mi się świecą. Zachwalam. Zachwycam się.
- A wiesz, że połowa rodziców, gdyby wiedziała, o czym jest ta książka, to nie pozwoliłaby swoim dzieciom jej przeczytać? - mówi ona.
Gasi płomyk w moich oczach.
- No wiem… - odpowiadam zrezygnowana.
To o czym jest ta książka? Naskórkowo o dwóch chłopakach – Leonie i Tośku. Leon mieszka sam. Sam się utrzymuje. Uczy się dobrze. Gra w szkolnym teatrze. Ze szkoły zawsze biegnie gdzieś do miasta, dawać korepetycje. Od czasu do czasu nosi pranie do pralni – gdy już się nazbiera, bo wcześniej nie opłaca się wynajmować całej pralki. Uwielbia masaże, a czwartki zostawia tylko dla siebie, żeby być samemu ze sobą i myśleć. Nosi w sobie jakąś tajemnicę z przeszłości. Nie bez powodu przeniósł się do nowej szkoły średniej w innym mieście, nie bez powodu powtarzał rok… Nikt nie wie tak do końca co w nim siedzi… No może trochę Tosiek… Tosiek ma na głowie modnego irokeza. Ma piercing, dobre ciuchy, ojca w rozjazdach i ciotkę, która się nim zajmuje. Nie je mięsa, przejmuje się globalnym ociepleniem, też gra w teatrze szkolnym, lubi robić sobie selfie, wszędzie go pełno… I jest z Leonem. To znaczy jest wtedy, gdy Leon mu na to pozwala. Najczęściej wtedy, gdy nie ma nikogo obok. Gdy nikt nie może patrzeć, gdy nikt nie może zobaczyć. Tak jak zeszłego lata, gdy całowali się mocno, ukryci w wysokiej trawie… Albo ewentualnie w pokoju Tośka, pomiędzy zdjęciami z londyńskiej parady równości a tęczową flagą… A, prawda, Tosiek ma coś jeszcze… Ma na przykład piersi. I okres. I pochwę… Bo Tosiek jeszcze do niedawna był Antoniną…
W środku, pod tymi wszystkimi etykietkami, łatkami, pod tą tęczową flagą i tatuażami, robionymi po to, by udowodnić sobie i światu swoją męskość, jest historia o uczuciach. O strachu, o lęku, o potrzebie akceptacji, o miłości, która góry przenosi, o tej, która „nie szuka poklasku”, o każdej jednej młodzieńczej miłości – poza płcią… O dwóch istotach, co się odnalazły we wszechświecie, co przylgnęły do siebie i już tak zostały. Ale coś ciągle uwiera – wzrok obcych osób, brak samoakceptacji, ciężki kamień, który przeszłość położyła na sercu i teraz tak strasznie trudno się oddycha, rodzice, którzy nie akceptują związku i imię swojego dziecka wypowiadają tylko szeptem… Tak bardzo dużo tu traum! I w ogóle wszystkiego! Homoseksualizm, transseksualizm, prawa kobiet, feminizm, czarny protest, niechciana ciąża, poronienia, dopalacze, alkohol, parady, strajki, pochody, Youtube i social media… Wszytko to, czym żyje dzisiaj młody człowiek, wszystko to, czego się boi, co leży w jego łóżku pod prześcieradłem jak cholerne ziarenko grochu i nie daje nocami spać. Pamiętam jeszcze swoje nastoletnie ciało i głowę nim zadziwioną, niepogodzoną ze zmianami, pamiętam wszystkie swoje kompleksy i niepewności… A jeśli pomnożyć to przez wytykanie palcami, brak społecznej akceptacji, napiętnowanie i wyzwiska? Jeśli pomnożyć to przez odpowiednią dawkę hormonów, które trzeba łykać, by dotrzeć do samego siebie, oddalonego o kilka lat od tych siedemnastu, które ma się teraz? To musi być ogromnie dużo bólu, lęku i nieumiejętności radzenia sobie z rzeczywistością! I mnóstwo chęci, by ktoś przytulił, położył rękę na głowie i głaskał…
Najpierw miałam ochotę krzyczeć, wydzierać się, drapać, przeklinać najgorszymi wyrazami, jakie znam, drzeć książkę na strzępy, rzucać przez okno ścinkami papieru i szklankami.
Potem chciałam już tylko zwinąć się w kłębek, w rogal, w precel, zarzucić na siebie najgrubszy koc i tak trwać. Żeby nie było widać mnie. Ani żeby świata nie było widać. Było mi wstyd. Za ludzkość. I tak żal Leona i Tośka. Że ludzie im to uczynili – ten ból – że oni tylko chcieli się kochać… Jeśli mnie tak mocno poruszyła ta książka, to co będzie czuł siedemnastolatek, czytając ją? Wierzę, że odnajdzie tam siebie, swojego kolegę, koleżankę. Że znajdzie receptę, dobre słowo, odpowiedź. Albo siłę, by wyśmiewanemu na korytarzu koledze podać rękę. Bo obok „Slash'a” nie można przejść obojętnie – to niewykonalne! I te obrazy! Andryszczyk porusza, szarpie, rwie ze mnie kawałki mięsa… Te postaci, które stworzył, nie są tylko narysowane – za dużo w nich emocji, za ludzko patrzą kreskowanymi źrenicami…

Myślę o tej połowie rodziców, o tych nawet trzech czwartych… I apeluję, żeby „Slah'a” kupili swoim dzieciom sami, żeby przeczytali tę książkę z nimi, porozmawiali, zadali właściwe pytania. Bo „Slash” dopadnie każdego z młodych ludzi, tego jestem pewna. Warto więc mieć udział w takim czytaniu. Po prostu warto.  






Komentarze

  1. Czytałam część pierwszą -"Fanfik" - bardzo mnie poruszyła ta książka. Sięgnę z pewnością po dalsze losy Tośki i Leona.. Warto polecać młodzieży...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję!

    https://bajdocja.blogspot.com/2019/05/slash.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...