456. CO NAJBARDZIEJ LUBISZ W KOMIKSACH O MAMIE MU I PANU WRONIE?
JUJJA WIESLANDER
„MAMA MU NA
WYCIECZE I INNE KOMIKSY”
ZAKAMARKI, POZNAŃ
2017
ILUSTROWAŁ SVEN
NORDQVIST
KOMIKS NARYSOWAŁA
MICAELA FAVILLA, A POKOLOROWAŁA ELIN FAHLSTED
Gdyby ktoś wyszedł
na ulicę z wielkim magnetofonem, mikrofonem przypiętym do tego
magnetofonu długim przewodem i zadał losowo wybranym przechodniom
pytanie: „Za co lubisz serię 'Mama Mu'?” to gwarantuję, że na
pierwsze miejsce wysuwałaby się jedna odpowiedź: „Za
ilustracje”. Oczywiście dalej byłoby, że za „pióropleksję”,
że za uroczego w swej ciągłej irytacji i niezadowoleniu Pana
Wronę, za wolność, równość i braterstwo – idee, jakim Mama Mu
hołduje całym swoim, dość ciężkim, jestestwem, za humor
oczywiście, bo przecież uśmiech Mamy Mu jest jak namalowany
markerem permanentnym, za pomysłowość – autora i krowy, za to,
że jak się czyta te książki na głos, to co chwilę z otworu
gębowego wydobywa się przeciągłe „muuuuuu...”… No co tu
dużo mówić – powodów jest wiele, a nawet więcej. I choć Mama
Mu w dawkach hurtowych nie trawi się tak dobrze, jak powinna i
trzeba ją przyjmować raczej ściśle według zaleceń lekarza, to
miłość moja do tej zwariowanej krowy jest wielka. Oczywiście
latorośli nie przeszkadza schemat, opozycyjne względem siebie
charaktery głównych bohaterów (na czym opiera się zawsze pomysł
i komizm tych książek) i mogłaby przyjmować „Mamę Mu” jak
chleb z serem – bez ograniczeń!
Nie mniej jednak
wracam do meritum – siłą „Mamy Mu” oprócz wybujałej
fantazji, chwytnego ogona i tych dłuuuugich rzęs, są ilustracje! A
w jakiej formie literackiej jest najwięcej ilustracji?
W komiksie!
I tak oto – jest!
Komiks o Mamie Mu i Panu Wronie! Oklaski, zachwyt, ekstaza! Dość
powiedzieć, że bez mrugnięcia okiem odczytałam wszystkie cztery
historie naraz. I nie miałam dość! Są dobre, jak zawsze! A w
wersji komiksowej nawet lepsze, no bo te obrazki i skondensowana
forma i ten humor jakby lotniejszy jeszcze niż zwykle. I w ogóle
same „ochy!” i „achy!”.
Najpierw Mama Mu,
jak zwykle radosna i pomysłowa, postanawia wybrać się na wycieczkę
– wiadomo: prowiant, koszyk, kocyk, jezioro… Prowiant? To słowo
wytrych, którym otwiera się Pana Wronę! A nie można by tak od
razu, tu na miejscu, w stodole zjeść tego prowiantu? Nie można!
Jak zje się na miejscu, to nie ma wycieczki, a Mamu Mu ma właśnie
ochotę na tę wycieczkę. A do tego jest taka piękna pogoda! Czy
Mama Mu i Pan Wrona dojdą do konsensusu i nad jezioro?
Potem, jak zwykle
głodny, jak zwykle nie wierzący w siebie, choć udający przed
światem, że jest wręcz odwrotnie, jak zwykle niepewny i jak
najzwyklej w świecie naburmuszony Pan Wrona odwiedza Mamę Mu, która
zachwyca się i pieje z zachwytu nad szczeniaczkami, które dopiero
co się urodziły. Uwaga – tutaj fragment, który bawi każdego
osobnika niepełnoletniego! Salwy śmiechu wybuchają przy
stwierdzeniu Pana Wrony, że jak wszystkim szczeniakom naraz zachce
się siku, to powstanie jezioro. A jakie? „Jezioro Sikowickie!”
(śmiech do łez, chichot, zaśmiewanie się, czkawka od śmiania,
oczy mokre od „śmiesznych” łez...kurtyna, możemy czytać
dalej). A dalej to ważne, bo Pan Wrona się przekonuje, że są na
tym świecie istoty, które darzą go pozytywnymi uczuciami...
Następnie Mama Mu
wymyśla sobie dyscyplinę sportu, którą będzie uprawiać – a
mianowicie stanie na jednej nodze. Skoro bociany mogą, to dlaczego
ona nie? Oczywiście Pan Wrona stanowczo jej to odradza i oczywiście,
od słowa do słowa, okazuje się, że to wrony właśnie są
najlepszymi „staczami na jednej nodze” w całym wszechświecie…
A na koniec wielkie
wzruszenie, łezka, co się kręci w oku, bo Pan Wrona odsłonił
swoje prawdziwe ja! Pokazał swoje wnętrze! Wygarnął Mamie Mu, że
nigdy go nie odwiedza i że nawet nie wie, jak jest u niego w
gnieździe! „Niech się cieszy, że nie zaglądam do jego gniazdka!
Przecież by się zarwało. A może nie…?” - zastanawia się Mama
Mu. A teraz krótka instrukcja: zaraz po przeczytaniu tego
scenariusza, należy chwycić za telefon i zadzwonić do swojego
najlepszego przyjaciela. Albo najlepiej od razu go odwiedzić! Choćby
mieszkał na drzewie i choćby się było krową, co nie umie latać!
Dla przyjaciół nie ma przecież rzeczy niemożliwych!
Tak samo, jak dla
Mamy Mu i Pana Wrony! Ten niepowtarzalny duet umie wystąpić nawet w
komiksie!
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...