334.CZY UDAŁ SIĘ DZIEŃ OJCA?
ROKSANA
JĘDRZEJEWSKA-WRÓBEL
„FLORKA. Z
PAMIĘTNIKA RYJÓWKI”
„FLORKA. LISTY DO JÓZEFINY”
„FLORKA. LISTY DO JÓZEFINY”
„FLORKA. LISTY DO
BABCI”
„FLORKA. MEJLE DO
KLEMENSA”
ILUSTROWAŁA JONA
JUNG
WYDAWNICTWO BAJKA,
WARSZAWA 2015
Dzień Taty jest
ważny nie tylko dla Tatusiów. Jest ważny dla Dzieci. Przygotowują
się do niego. W tajemnicy rysują laurki. Lepią z plasteliny całe
światy. Z papieru wycinają papierowe krawaty. Zbierają liście,
muszle i piórka. Czasem nawet darmowe gazety kolekcjonują na
prezent. Misternie opakowują podraunki, zużywając rolkę taśmy
klejącej na jeden raz. Za zamkniętymi drzwiami łazienki powtarzają
zwrotki piosenki o tacie albo strofy wierszyka, zacinając się wciąż
na tym samym słowie. Tworzą, uczą się, myślą. Wszystko po to,
żeby udowodnić miłość. Żeby Tata wiedział, tak, jak wiedzą
one. Że bohater, że najlepszy, że na zawsze.
Dlatego te oklejone
klejem wzdłuż i wszerz laurki, te brudne pióra i nigdy nie czytane
gazety, te wiersze i piosenki, te krzywe kubki i breloczki do kluczy
trzeba docenić. Nosić, używać, celebrować, przypiąć krawat do
koszuli, wyjść w nim do pracy (i nie zapomnieć w nim wrócić). Bo
to jak serce na otwartej dłoni…
Dlatego, gdy w Dzień
Tata tata nie przychodzi do przedszkola, choć obiecał, to jest jak
koniec świata, jak trzęsienie ziemi, jak wybuch nuklearny.
Zwłaszcza, jeśli, tak jak Florka, przygotowało się dla niego
niebieską różę… „Ja wiem, że nie ma niebieskich róż, ale
mój tata lubi niebieski, więc co to komu szkodzi”. Florka nie
może się doczekać. Wymyśliła wiersz dla Taty, prawie całkiem
sama. O tym, że tata jest kochany, że umie usmażyć naleśniki, że
nosi kapelusz, pociesza swoją córeczkę i śmieje się najgłośniej
na świecie. A potem nauczyła się wiersza na pamięć. A tata nie
przyszedł… To znaczy przyszedł, ale tuż po tym, jak Florka już
ten wiersz powiedziała. A powiedziała go do ściany, do podłogi i
do innych Tatusiów. Bo pociąg się spóźnił… Wielka jest złość
małej dziewczynki. Ta dziura we wszechświecie wydaje się przy tym
nie do naprawienia. Ale potem wszystko kończy się wesoło, bo tata
zabiera Florkę do parku, tam Florka mówi mu swój wierszyk, a potem
idą do cukierni na tort z chrabąszczy. I wszystko jest już dobrze.
Oprócz tego, że kolega Florki z grupy, Bazyl, w ogóle nie ma Taty…
„Głupio mi teraz, że się złościłam na tatę za to spóźnienie.
Bazyl nie ma się nawet na kogo złościć...”.
Taka jest Florka.
Kilkuletnia ryjówka.
Co zajada się muchami w czekoladzie. Ale poza tym nic jej nie różni
od zwykłej dziewczynki. Od takiej, która chodzi do przedszkola, ma
ulubioną maskotkę, lubi bawić się na podwórku, ma kilka
przyjaciółek, tańczy w balecie, choć wolałaby chodzić na boks i
ma kolegę, który tańczy w balecie razem z nią, choć jego tata
wolałby, żeby uprawiał boks.
A Florka o wszystkim
tym opowiada w swoim dzienniku. Albo w listach – raz do najlepszej
przyjaciółki Józefiny, która mieszka bardzo daleko od niej, a raz
do ukochanej Babci. No i jeszcze w mejlach do Klemensa, tego koleżki
od baletu - Klemens miał operację wycięcia wyrostka i przez jakiś
czas musi zostać w szpitalu i nie można go odwiedzać.
Florka opowiada swój
świat. Wszystkie ochy i achy, a czasem wybuchy gniewu, a czasem łzy,
a czasem smutek. Gniew, gdy rodzą jej się bracia bliźniacy i
wszyscy zapominają o niej (a przynajmniej jej się tak wydaje),
wstyd, gdy w przedszkolu kłamie, że ma w domu agamę, chociaż tak
naprawdę hoduje tylko złote rybki, smutek, gdy nie lubi jej nowa
koleżanka z przedszkola, strach, gdy w nocy śni jej się czarny kot
z żarówkami zamiast oczu, ból, gdy choruje na świnkę i chodzi z
buzią obwiązaną szalikiem, zdziwienie, gdy wypada jej pierwszy
ząb, dumę, gdy uczy się pływać, nudę, gdy jest chora i musi
leżeć w łóżku, zaciekawienie, gdy czeka na to aż zasadzona
fasolka wypuści pędy, ekscytację, gdy pierwszy raz idzie do teatru
i wielką radość, że jej imię oznacza „kwiecista” i że
rodzice nadali jej takie, bo gdy się urodziła, wyglądała zupełnie
jak mały kwiatuszek!
Za to ją lubię –
za cieszenie się z drobiazgów, za zwykłość, za codzienność, za
to, że w tej zwykłości i codzienności odnajduje tyle emocji, barw
i odcieni i za to, że mówi o wszystkim szczerze, z całym swoim
kilkuletnim doświadczeniem życiowym. Nie boi się przyznać do
błędu, nie koloruje siebie na różowo – jest szczera,
spontaniczna, prawdziwa.
Majka lubi, bo to
jej problemy, żywcem wyjęte ze świata i przeklejone do książki.
Florka – koleżanka z leżaka obok. I tylko na kanapki raczej nie
polecałabym się z nią zamieniać...
Uwielbiamy Florkę. To jedna z naszych ukochanych bohaterek. Mają z Tosią podobne problemy, podobnie patrzą na świat, różni je jedynie jadłospis;)
OdpowiedzUsuń@TosiMama Bo to chyba właśnie na tym polega fenomen Florki - jest taka sama, a jednak inna - gdy chcesz, to się utożsamiasz, gdy nie chcesz, to niekoniecznie, możesz powiedzieć "no co ty, to ryjówka jest przecież!". A przy tym Florka jest bardzo prawdziwa - potrafi tupnąć nóżką, zrobić coś nie do końca fajnego... Jak wżyciu!
Usuń...
OdpowiedzUsuńMoja córcia jak przeczytała to od razu chciała przygotować dla taty jakiś prezent. Laurka gotowa była w 15 minut, zrobiła również magiczne pudełko z niespodzianką w środku. Pamiętam jak sama dla swojego taty robiłam takie prezenty. To było coś. Ale teraz nie znaczy, że o nim nie pamiętam, na https://duka.com/pl/prezenty/prezenty-dla-taty można zamówić prezenty dzięki którym każdy tata może się poczuć wyjątkowo.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń