330. DLACZEGO NIE ŚPIĘ W NOCY
ASTRID LINDGREN
„RASMUS, PONTUS I
PIES TOKER”
(TŁ. ANNA
WĘGLAŃSKA)
NASZA KSIĘGARNIA
WARSZAWA 2016
Podkrążone oczy.
Piasek w źrenicach.
Ból kręgosłupa.
Ziewanie co kilka
sekund.
Przysypianie w
autobusie, w drodze do pracy, z głową opartą o twardą szybę, a
głowa jakimś dziwnym sposobem odbiera przejazd po najmniejszym
kamyku – coś jak księżniczka na ziarnku grochu…
Uwielbiam to! To
oznaki nocy z książką, nocy, gdy nie mogłam się powstrzymać i
czytałam wciąż „jeszcze tylko ostatni rozdział”. Uwielbiam
tym bardziej, że dawno już nie czułam tego całego zmęczenia, nie
przytrzymywałam dłonią opadających powiek, aż do chwili, gdy w
moje ręce trafiła kolejna Astrid. Mogłabym się pokusić o
stwierdzenie, że to jedna z moich ulubionych pisarek, a z każdą
kolejną pozycją, którą sobie przypominam po latach albo poznaję,
utwierdzam się w tym nieśmiałym przekonaniu. Za humor ją kocham,
za szacunek do dzieci, za tą beztroskę, jaką daje im w darze w
swoich książkach, za to, że każdy jeden bohater jej książek to
kolega/koleżanka poprzedniego, że mogliby wszyscy wychowywać się
na jednym podwórku, ale jednak każde z nich jest inne. Że jej
wyobraźnia (albo pamięć – bo mam głęboko w sobie
przeświadczenie, że wiele z tych przygód zdarzyło się naprawdę,
kiedyś, dawno temu w Vimmerby, gdy Astrid chodziła po drzewach…)
jest tak bujna i taka nieograniczona. Że przekraczała granice,
łamała o kolano bariery świata i czasu, w którym pisała i dawała
dzieciom tyle powietrza, ile potrzebowały, żeby tak naprawdę
odetchnąć.
Tym razem kryminał
– czyli zagadka, czyli zbrodnia, czyli detektywi, czyli pościgi…
Czyli niebezpiecznie…. Czyli ciekawie na jakąś 3 w nocy, kiedy
zamyka się tylną okładkę.
Sprawa jest nader
prosta i nader skomplikowana. Jest prawie lato, wakacje można już
zobaczyć z oddali i wcale nie chce się już uczyć o tym, ile
żołądków ma krowa i jak się wszystkie cztery nazywają, ale
wciąż jeszcze trzeba siedzieć w szkolnej ławce. Jednak gdy do
miasta przyjeżdża wesołe miasteczko Rasmus i Pontus, dwóch
jedenastoletnich przyjaciół, po prostu muszą tam iść bez względu
na wszystko. Wygrzebują z kieszeni ostatnie drobne, zebrane z
ostatniej sprzedaży złomu i pędzą do miasta, zapominając o
wszystkich żwaczach i trawieńcach. I wszystko przez to, że nie
uważali. Przez przypadek wydali prawie wszystkie pieniądze, a
chcieli przecież zobaczyć połykacza mieczy! W rezultacie wchodzą
na przedstawienie na gapę i to jest już drugi błąd. Trzeci ma
związek z Pricken, starszą siostrą Rasmusa. I trzeci błąd jest z
miłości. Z miłości Pricken i Joakima, na której cieniem kładzie
się jakaś waza, jakiś pocałunek i jakaś zazdrość. Nie do końca
Rasmus orientuje się w całęj sytaucji, ale wie jedno – jego
siostra jest nieszczęsliwa i on musi jej pomóc. A skoro Rasmus tak
postanowił, to Pontus skacze za nim w ogień. Niestety za tymi dwoma
skacze też Toker, który jest błędem czwartym. Bo sytuacja jaka z
tych wszystkich błędów powstała jest naprawdę niewesoła –
Rasmus i Pontus są świadkami kradzieży całej góry srebra, a nie
mogą donieść na złodzii policji, ponieważ złodzieje wzięli
zakładnika – psa Toera, najukochańszego, najcudowniejszego,
najbardziej dobrotliwego psa na całej kuli ziemskiej?! A do tego
honor Pricken i jej dobry humor nie do końca zostały uratowane!
Wszystko jest nie tak, jak trzeba! Rasmus i Pontus muszą stawić
czoła wielu niebezpieczeństwom, żeby naprawić wszystko to, co się
popsuło. A jednym z niebezpieczeństw jest niewątpliwie pewien
połykacz noży z wesołego miasteczka…
Jak to się świetnie
czyta! Jak to się toczy, jak rozpędzony okrągły kamyk z wysokiej
góry! I jak brzuch boli od czytania tej książki! Boli od śmiechu,
bo Lindgren zadbała o wyjątkowe poczcie humoru u Rasmusa.
Ale pomimo bólu
wszelkich warto! A jakby ktoś miał po zarwanej nocy klasówkę z
żołądków krowy, to podpowiem, że jest ich cztery. Ale „czy
uważacie, że krowy wiedzą, jak się nazywają ich żołądki? (…)
Jeśli one nie pilnują własnych trawieńców, dlaczego my mamy to
robić? (…) Nie można iść wcześniej do wesołego miasteczka
tylko dlatego, że trzeba sobie przyswajać tyle wiadomości o
krowach, których ani trochę to nie obchodzi.” [s.33]
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...