307. FRAGMENT WYCIĘTY NOŻYCZKAMI
LUCYNA KRZEMIENIECKA
„Z PRZYGÓD
KRASNALA HAŁABAŁY”
NASZA KSIĘGARNIA,
WARSZAWA 2016
ILUSTROWAŁ ZDZISŁAW
WITWICKI
Nie byłam
przekonana co do tego spotkania.
Ona lat 3,3.
Paluszkiem biega po ekranie dotykowego telefonu i uwielbia strzelać
sobie selfi. Pasjami wielbi kolor różowy, najlepiej ten jasny. Jej
rodzice robią zakupy przez internet i odbierają za pomocą jakichś
dziwnych kodów z wielkiej szafy przy hipermarkecie. I wszyscy cykają
foty, które widać od razu. I choć ona nie omija lasu szerokim
łukiem i wie, co to jest „sromotnik smrodliwy” to jest jednak
miastowa panienka XXI wieku.
A On? On lat 62. A
że bohaterom literackim liczy się lata pewnie razy dwa, więc na
karku dobrze ponad wiek. Bawi się w cenzurowane, gdzie królowa
siada na tronie kolkowym, gada jakoś tak dziwnie – niby prozą, a
przecież wierszem, wita się słowami „czy pani zdrowa?” w
miejsce „hej, cześć albo siema”, przyjaźni się z wilgą,
wiewiórką i sójkami, a z ludzi to zna Sidrygę, Kumigę, Bryndę,
Rzepigę i na dodatek babę Sabę.
A jednak się bardzo
polubili. Od kiedy się poznali, to rzadko się rozstają. Spędzają
ze sobą czas w domu, w samochodzie i codziennie w tramwaju, w drodze
do przedszkola. Jej nie przeszkadza, że On mówi: „Wpierw się do
wstania nie przymuszę, zanim nie zabrzmią fujarki pastusze!”, a
ktoś odpowiada mu „Od dwudziestego marca zagrzewa słonko choć
starca.”. Rozumieją się. Może nie słowo w słowo, ale się
dogadują. Podpytywałam ją, czy nie jest za trudno i czy na pewno
wie, o co chodzi. Z przekonaniem kiwała głową. Nie wierzyłam, ale
zaczęłam przepytywać z treści. Ku celom wyższym. Odpowiadała
bez zająknięcia. Wiedziała, że jest krasnalem, że ma na imię
Hałabała, że mieszka w opuszczonej wiewiórczej dziupli, że nosi
krecie futerko i że przeżywa przygody. Z przygód lubi chyba
najbardziej tę, gdy Hałabała wybiera się na spacer z borsukiem,
ale nie mogą się dogadać co do pory wyjścia. A może tę, gdy
krasnal prosi leszczynę o zapasy orzeszków? Ja zaczytuję się w
tej, gdy zimą baba Saba zaprasza Hałabałę na wesele, ale tylko
pod warunkiem, że przyniesie bukiet, co daje szczęście. A razem
podczytujemy, jak bawi się z małymi jeżykami w cenzurowane. Co to
jest to cenzurowane? Podpytujemy Babci, bo to taka zabawa z jej
czasów i płynie do nas jakieś zamglone wspomnienie, jakieś urywki
zabaw na podwórku przed kamienicą, zasady, wyciągane z czeluści
pamięci. Bo teraz już przecież nikt nie zbiera plotek i nie
opowiada ich królowej…
Cieszy mnie ta
przyjaźń ogromnie, bawię się nią sama, podsycam uczucie między
nimi rada, że Hałabała to wartościowy przyjaciel. I mimo że
różowego u niego nie uświadczysz, ba!, ubogi w kolory, trzema
barwami świat maluje, to powstał nawet pomysł, żeby obrazek z
niedźwiedziem powiesić w dziecięcym pokoju. Tylko przerażenie w
jej oczach sprawiło, że jeszcze nie wisi. „No bo jak mamo
będziemy czytać Hałabałę, jeśli wytniesz kawałek książki?”
U nas podobnie. Kupiłam książkę dla ilustracji by się trochę pozachwycać a że cena jest kusząca nie zastanawiałam się ani minuty. Na pytanie co dzisiaj czytamy, dziecko odpowiada 3 czy 4 wieczór z rzędu, Hałabałę. Nie zniechęca go ani długi, rymowany tekst ani niedzisiejsza mowa.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń