304. BEZ PODTEKSTÓW
AGNIESZKA HORUBAŁA
„STO NÓG STONOGI
FRUZI”
DWIE SIOSTRY,
WARSZAWA 2015
ILUSTROWAŁA ZOSIA
DZIERŻAWSKA
Niedzielna
wycieczka. Mijamy fabrykę lodów. „To tak jak fabryka butów!” -
krzyczy Majka tryumfalnie. Najpierw zaczynamy tłumaczyć coś o
różnicy między butami a lodami, ale córka patrzy na nas
zdziwiona. „No jak u Fruzi, fabryka butów!”. A no tak!
Literatura, która wkracza w rzeczywistość…
Ale po kolei! Bo
fabryka butów była prawie na końcu.
Fruzia jest stonogą.
Taką sobie zwyczajną, co mieszka w pewnym niewielkim miasteczku, ma
konwaliowe mydło, lubi gorące kakao, zapach maciejki i swój ogród.
Ma pracę, którą bardzo uwielbia – robi na drutach skarpetki i
sprzedaje je w przydomowym sklepiku. Skarpetek ma Fruzia całe
mnóstwo, bo też na swoje sto nóg trochę ich potrzebuje. Butów
natomiast ma tylko pięćdziesiąt par – po jednym na każdą nogę.
Na jednej parze nosi trampki, na innej baleriny, na jeszcze innej
mokasyny. Wyobrażam sobie, jak zmęczone musiały być jej nogi, gdy
po całym dniu w różnych butach przychodziła w końcu do domu i
mogła zdjąć całe sto, co do jednego! Najgorsze jednak było to,
że Fruzia wybiera się w góry, a jak wiadomo, tam potrzeba butów
wygodnych i mocnych, które uniosą właściciela na sam szczyt.
Fruzia więc wybiera się do sklepu, żeby zakupić pięćdziesiąt
par solidnych damskich traperów. Okazuje się jednak, że to nie
takie proste i na zakupy będzie musiała poświęcić dużo więcej
czasu, niż my, dwunożni, kiedykolwiek.
I fabryka butów, o
której wspomniałam na początku, mogłaby się wydawać całkowitym
kart odkryciem, zabawy odebraniem i zdradzeniem zakończenia, ale
uspokajam, że ta historyjka kryje w sobie coś więcej.
Dawno nie czytałam
tak bezpretensjonalnej książki dla Dzieci, tak pozbawionej
moralizatorstwa, takiej zwykłej, ciepłej historyjki. Jest Fruzia,
buty, kolorowe skarpety, zapach maciejki i czytanie w łóżku
ulubionych książek. Nie ma podtekstów, nie ma zagadek, nie ma
drugiego dnia. Ot taka sobie opowiastka o sympatycznej stonodze,
która ujęła moją córkę. Jakoś się ostatnio przyzwyczaiłam do
tego, że w większości dziecięcych książeczek przemyca się
wiedzę. Że w innym wydaniu Fruzia trafiając do fabryki butów
zaliczyłaby linię montażową i krótki kurs współczesnych
technologii obuwniczych. A ona nie – poszła po prostu po buty, a
nie po przyswajanie, notowanie, obserwację. Zaskoczyło mnie to i
zaraz zaczęłam próbować wtłaczać wiedzę dodatkową, od siebie
- „A wiesz ile nóg ma naprawdę stonoga?”*; „A policz ile
owadów występuje w książce” (sprzedawczyni mrówka, sprzedawcy
komar i świetlik, klientki ważka i biedronka, klient konik polny,
szewc pająk, „informatorka” motyl, ochroniarz bąk, właścicielka
pensjonatu stonka i rzesza postaci trzecioplanowych i tła). Ale
szybko zrezygnowałam, poddając się niespiesznemu rytmowi opowieści
i idealnie dobranym delikatnym rysunkom.
A Majka?
-O czym jest ta
książka?
-O tym, że Fruzia
szła do sklepu, a oni mówili „Co?! Ile?!” i mówili „Idźcie
gdzieś tam, wtedy znajdziecie buty”. I Fruzia tam szła, gdzie
kazali i tam spotkała stonogę drugą, pana Stonogę i zajmował
dużo miejsca. Kupili w końcu buty!
-A podobała ci się
książka?
-Podobała.
Najbardziej, że wszystko było OK i że później wszystko skończyło
się dobrze. I że już spała.
Dobranoc Fruziu.
*otóż jeśli ktoś
chce wiedzieć to podobno zależy od gatunku i podobno od 30 do nawet
400.
Bardzo lubię takie książki bez morału właśnie. Po prostu opowieści, dla samej przyjemności opowiadania. Ostatnio coraz mniej takich dla dzieci,a właściwie nie coraz mniej, ale po prostu jak na lekarstwo. Tej jeszcze nie znamy, ale chętnie byśmy przeczytały z Dziobaczką. Ma przepiękne ilustrację co na mnie zawsze bardzo mocno działa :)
OdpowiedzUsuńAkurat jeśli o buty dla dzieci chodzi, to problemu z wyborem nie ma. Sama ostatnio na https://butymodne.pl/bartus-skora-naturalna-p183.f125.html trafiłam na ciekawy wybór i sporo przecen. Warto tutaj zakupy zrobić zdecydowanie.
OdpowiedzUsuń