306. ELEMENTARZ Z ALĄ
CZESŁAW JANCZARSKI
„JAK WOJTEK ZOSTAŁ
STRAŻAKIEM”
NASZA KSIĘGARNIA,
WARSZAWA 2016
ILUSTROWAŁA
MARIANNA SZTYMA
ALINA I CZESŁAW
CENTKIEWICZOWIE
„ZACZAROWANA
ZAGRODA”
NASZA KSIĘGARNIA,
WARSZAWA 2016
ILUSTROWAŁA
AGNIESZKA ŻELEWSKA
Majka woli kreskówki
z mojego dzieciństwa, niż te współczesne. Jeśli trzymam w jednej
ręce „Tajemnice Wiklinowej Zatoki” a w drugiej „Krainę lodu”
to mogę być pewna, że wybierze rok 1984. Ostatnio zaczęłam
rozmawiać z Tatą Majki o tym, czy to nie jest tak, że ja i on
wysyłamy jakiś przekaz podprogowy. Nieświadomy także dla nas
samych. Takie „wybierz lewą!”, którym to zaklęciem zaklina się
gdzieś w głowie. Bo to nasze dzieciństwo, nasz „raj utracony”,
nasz chleb z cukrem, bazy, podrapane kolana i wieczorynka o 19, na
którą czekało się cały dzień. To coś, co było/chyba ciągle
jest/ kawałkiem nas samych. Dlatego tak bardzo chcemy, żeby ona też
pokochała bohaterów naszego dzieciństwa.
Po części ta
sytuacja przekłada się na książki. Na wszelkie wydania „z tymi
samymi rysunkami”, które wyszukuje się w antykwariatach (albo
kupuje czasem z bajońskie sumy na portalach aukcyjnych). Na
„Elementarz”, bo jak go nie będzie, to nie ma przecież szans,
by nauczyć się literek. I jak nie będzie Ali, to jak opanować A
literkę? To oczywiście można drążyć psychologiczną łopatką –
jeśli miało się szczęśliwe dzieciństwo, chce się do niego
wracać i wierzy się, że to, co nas ukształtowało jest dobre dla
następnych pokoleń. Bla, bla, bla.
Oczywiście, że
„Ala ma kota” to najważniejsze zdanie „Elementarza”
Falskiego (którego nota bene nie było w pierwszym wydaniu…), że
Lassie zawsze wraca, a pies jeździ koleją i to jak synonim 100%, że
najpiękniejsze rude włosy ma Ania z Zielonego Wzgórza i że „Im
bardziej prószy śnieg, tym bardziej sypie śnieg” (źródło
cytatu jest oczywiste i w oczywistym tłumaczeniu - nie będę się
ośmieszać przytaczając je).
Nie mniej jednak
bohaterowie z lat dziecięcych, są już dorośli. Czasem starzy.
Mówią językiem niezrozumiałym, mają przestarzałe poglądy na
świat, zabawy i obowiązki (ostatnio dziesięcioletni syn koleżanki
zastanawiał się, czytając „Chłopców z placu broni”, po co
zbierać kit?).
Jak zaradzić, jak
wyjść z impasu, jak znaleźć środek złoty, nie pozłacany?
Nasza Księgarnia
wpadła na świetny pomysł. Wyciągnęła z dna szafy te wszystkie
Szewczyki Dratewki, czarne owieczki, Wojtków, co marzą, by być
strażakami i pingwiny, które pewien profesor zamknął w lodowej
zagrodzie i dała im nowe ubrania. Współczesne. Piękne.
Niebanalne. Oczywiście takich zabiegów jest tysiące. Kolejny
Brzechwa w koszmarnej oprawie komputerowych obrazków, twory
grafików, nie ilustratorów, tysięczne wydania tej samej
literatury. Ale Nasza Księgarnia postawiła na jakość. Zaprosiła
do współpracy ludzi pasją, z sercem, z pojęciem o technice, z
pobrudzonymi od kredek/farb/kleju palcami. Takich, którzy na pewno
przed zilustrowaniem książki ją czytają i zastanawiają się, jak
zakomponować stronę, jak wydobyć z bohaterów istotne cechy
pociągnięciem pędzla. Zaprosiła profesjonalistów, ilustratorów
książek dla dzieci z doświadczeniem. Powstała bardzo dobra seria
– dobra, bo piękna. A jak piękna, to i tekst zyskuje. Zyskuje
nowych czytelników. Takich, którzy po latach będą szukać w
internecie wydania „Zaczarowanej zagrody” z ilustracjami
Żelewskiej i będą mieli przed oczami Wojtka Sztymy.
I choć akurat na
czarną owieczkę Orłowskiej-Gabryś się nie zamieniam, to
doskonałą Żelewską przyjmuję, jak swoją.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...