294. CZTERY PORY ROKU
- Idziemy nad morze!
- to zawsze jest hasło. Wiaderko. Łopatka. Nawet jeśli w torbie
jest już termos z gorącą herbatą i para rękawiczek. I mało
miejsca. Tylko ciut ciut, na coś poręcznego, małego, zwiniętego…
Scrunch bucket czyli
silikonowe wiaderko, kupiłyśmy wczesną jesienią. Zaliczyło
wyprawę na grzyby (gdzie przeżyło chwilę grozy, gdy Majka i Tata
zostawili je beztrosko w trawie, a potem szukali przy kompletnym
braku nadziei, że znajdą), zaliczyło wizytę w kinie, bo po drodze
miałyśmy zamiar zbierać kolorowe liście, zaliczyło już
kilkanaście spacerów po plaży – tych jesiennych i tych zimowych,
z muszelkami, patykami, samym piaskiem i oczywiście kamieniami. I
wodę, bo przecież silikon nie przecieka.
A mówiłam już, że
można go zwinąć w mały, ciasny rulon i zmieścić nawet do
kopertówki? Bo choć oczywiście zawsze Majka deklaruje, że „będę
niosła”, to wiadomo, jak wygląda „noszeniowa” praktyka – to
teoria!
Przed kupnem
wiaderka wzbraniałam się długo. Bo silikon. Bo czy to w ogóle
będzie babki robić. Bo cena. Ale to było zbyt długo, biorąc pod
uwagę jego zwijalność. I babki robi. I kamienie nosi. I liście. I
wodę – co dzień, pod prysznicem. I pewnie śnieg też będzie
nosić, jeśli tylko jakiś spadnie.
[My swoje wiaderko
kupiłyśmy w Crocodylku. Polecam, bo mają większość tych
najfajniejszych gadżeciarskich zabawek ostatnich lat – oprócz
Scrunch Bucket, na przykład oryginalny piasek kinetyczny, plus-plusy
i bum bum rurki. A na terenie Trójmiasta można się umówić na
odbiór gdzie bądź – właściciel dopasowuje się do klienta!]
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...