688. WSZYSCY JESTEŚMY ŻABAMI
KATARZYNA PRZYBORSKA
„ŻABA”
WYDAWNICTWO KRYTYKI
POLITYCZNEJ, WARSZAWA 2020
ILUSTROWAŁA MARTA
PRZYBYŁ
Tam, gdzie mieszkają
dziobaki, kangury i emu, żyją też wyjątkowe ptaszki –
kookaburry. Są niezwykłe, ponieważ to one jako pierwsze się
budzą, a potem ich śmiech, przypominający chichot, budzi Tych, Co
Zapalają Słońce. Mała Koo jest dumna z roli, jaką pełni jej
rodzina. Wszyscy, którzy mieszkają w zakolu rzeki, darzą ich
szacunkiem. Bez Słońca przecież nic by nie urosło! Choćby ta
piękna trawa, która karmi tak wiele zwierząt.
Ale od pewnego czasu
coś się zmieniło. Rzeka jest coraz płytsza, deszcz nie padał od
wielu, wielu tygodni. Zwierzęta stają się nerwowe i zaczynają
przepychać się przy wodopoju. Jest sucho i bardzo, bardzo
gorąco. Do ich pięknego zakątka zaczynają przybywać wędrowcy
z odległych miejsc i opowiadają, że u nich nie ma już wody –
ani kropli. Niby jeszcze nikt nie wierzy, niby śmieją się z
tych opowieści, oskarżają obcych – rozsiewacie plotki! Ale
jednak zwierzęta z zakola coraz ciaśniej oplatają swoją rzekę,
nie chcąc dopuścić spragnionych przybyszów do jej nurtu. Do
nurtu, który kiedyś był wartki, a teraz jakby mniej. Jest coraz
goręcej, coraz parniej, coraz węższa robi się rzeka, coraz mniej
przyjaźnie są do siebie nastawione zwierzęta, które jeszcze tak
niedawno były przyjaciółmi. Jeszcze ktoś staje w obronie innego,
jeszcze słychać jakieś głosy protestu, gdy silniejszy wypchnie
słabszego znad rzeki, ale coraz rzadziej, coraz cichsze. W końcu
zaczynają się walki. I oskarżenia. „To wina ptaków! To
kookaburry budzą Tych, Co Zapalają Słońce!” Gdyby nie one,
Słońce by nie wzeszło, nie byłoby upału i suszy!”. Mała Koo i
jej rodzina muszą uciekać. Tylko gdzie, skoro wody brakuje już
wszędzie? Wśród zwierząt krąży plotka, że to wielka żaba
wypija cała wodę. Pije i pije i nigdy nie ma dość. Trzeba tylko
ją znaleźć i przekonać, żeby przestałą to robić, a wszystko
znów będzie dobrze…
To bardzo ważna
książka!
O tym, że globalne
ocieplenie nie zwolni tylko dlatego, że ktoś w nie nie wierzy.
O lęku, strachu, agresji, wywołanej brakiem wody – to nie tylko
wycieńczenie organizmu, to męka psychiczna! O różnych postawach,
jakie przyjmują zwierzęta (ludzie!) - jedni starają się działać,
inni tylko narzekają, jedni akceptują przybyszów, otwierają
szeroko serca i robią miejsce przy wodopoju, inni boleśnie ranią
wycieńczone zwierzęta i zasłaniają sobą nurt wysychającej
rzeki, jedni chcą znaleźć rozwiązanie w grupie, inni działają
na własną rękę. I mimo że (spojler!) wszystko się dobrze
kończy, to we mnie ta książka wywołuje dreszcze przerażenia. Bo,
owszem, to baśń, więc dzieje się daleko, daleko stąd, tam, gdzie
żyją ptaki o śmiesznej nazwie kookaburra (Australia jest przecież
po drugiej stronie globusa!). Bo, owszem, to świat na tyle
bajkowy, żeby chcieć czytać tę książkę nie jak reportaż, ale
jak książkę przygodową. Ale jednocześnie tak prawdziwy, że
po lekturze trzeba porozmawiać na temat klimatu, globalnego
ocieplenia, braku wody i o tym, co możemy zrobić, żeby taka
katastrofa nie wydarzyła się tu i teraz. To książka przepełniona
nadzieją – na końcu znów jest zielono, jest co pić i kookaburry
znów mogą się śmiać i swoim śmiecho-śpiewem budzić Tych, Co
Zapalają Słońce. Wszystko wraca na swoje miejsce. Ale czy jest
jeszcze na to szansa w realnym świecie? To ostatni dzwonek –
świdruje w uszach i nie da się włączyć drzemki. Trzeba
zadziałać już, teraz, nie czekając na lepszą chwilę. I po to
jest właśnie „Żaba”, żeby być iskrą do działania. Bo po
lekturze padnie pytanie: „Mamo, czy starczy nam wody?”. I będzie
trzeba dziecku odpowiedzieć, że nie wiadomo, że może tak się
zdarzyć, że nie. Trzeba będzie przyznać, że gdzieniegdzie na
świecie już brakuje. I trzeba będzie mieć gotowe odpowiedzi, co
zrobić, żeby przekonać Żabę wypijającą całą wodę świata,
żeby jednak przestała już pić i oddała rzeki, morza, jeziora i
deszcze. Małe kookaburry są zwykle odważniejsze, bardziej skore do
działania, pełne wiary, że się uda – te starsze lubią
załamywać skrzydła i myśleć „E tam, jakoś to będzie!”.
Więc trzeba koniecznie przeczytać swoim małym kookaburrom tę
książkę, żeby nas w końcu obudziły.
Skrótem:
bajka o globalnym ociepleniu. Dzieje się za siedmioma górami i
siedmioma rzekami. A właściwie za rzekami już nie, bo
wysychają. Od wielu, wielu dni nie padał deszcz, panuje wielki
upał, susza. Nie-bajka o globalnym ociepleniu. To przegląd
postaw wobec katastrofy ekologicznej. A susza to realne
zagrożenie dla naszej planety i wszelkich form życia na niej (no,
może niesporczaki przeżyją!). Kończy się dobrze i zielono, ale
to nie znaczy, że poza okładkami książki skończy się tak samo.
To „żyli długo i szczęśliwie” to tylko taka przykrywka, żeby
dzieci po lekturze mogły zasnąć i nie budzić się z krzykiem w
środku nocy. Ważne, żeby ją przeczytać i porozmawiać o tym, co
można zrobić dla naszej planety. Lektura, która musi pójść w
parze z dyskusją i „musimy poważnie porozmawiać”.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...