617. WEEKEND Z KOMIKSAMI: PIĄTEK W LESIE
SCENARIUSZ TOMASZ
SAMOJLIK
RYSUNKI MARCIN
PODOLEC
KOLORY AGATA
MIANOWSKA
„BARDZO DZIKA
OPOWIEŚĆ. 1.LAS ZŁAMANYCH SERC”
KULTURA GNIEWU,
WARSZAWA 2019
SERIA KRÓTKIE GATKI
Serce mam złamane!
Roztrzaskane na drobne kawałeczki. Właściwie nie ma już co
zbierać. Stała się bowiem rzecz straszna – jestem człowiekiem.
I wstyd mi za ludzkość ogromnie. I najchętniej schowałabym się w
jakiejś norze i przykryła leśną ściółką. Tyko czy ja w ogóle
mam jeszcze wstęp do lasu? Może być ciężko, bo zwierzęta
zwierają szyki…
A zaczęło się od Ryśki. Ryśka jest kotem wychowanym w sklepie zoologicznym. O, proszę, ma jeszcze wciąż cenę na futerku! Żyła tam sobie dość wygodnie, dokarmiana kocimi saszetkami, oglądając reality show „Dom wszystkich zwierząt”. Swego czasu miała nawet przyjaciela – miłego, pozytywnie nastawionego do świata psa, z którym mieszkała w jednej klatce, dopóki ktoś go nie kupił… Niestety właściciele sklepu zbankrutowali i właśnie odwożą Ryśkę do schroniska. Czy kotka przeczuwa, jaki czeka ją los? Chyba tak, skoro na jednym z leśnych parkingów wyskakuje niepostrzeżenie z auta i ucieka. Ma bowiem jedno wielkie marzenie – dostać się do „Domu wszystkich zwierząt” i żyć tam jak w bajce – w zdrowiu, szczęściu, pokoju… Na drogę ma trzy saszetki z kocim żarciem i dużo optymizmu. Do czasu, gdy na parkingu spotyka żółwia (którego właściciel koniecznie chciał zmutować) i papugę – porzucone zwierzęta domowe oraz sowę, która zawsze czai się nieopodal na nieznające życia „mieszczuchy”, którymi będzie mogła napełnić sobie żołądek. Czy wspominałam, że sowa ma rozdwojenie jaźni? Jakież to genialne! Jedno oko ma pomarańczowe, drugie różowe i swoje dymki też ma w dwóch kolorach. Z miejsca została moją ulubioną bohaterką! Okazuje się, że ten parking to takie „miejsce wyrzutowe” - to tutaj zajeżdżają samochody, otwierają się drzwi, na asfalcie stają łapki, nóżki, o asfalt skrzypią pazurki i uderzają bezszelestnie miękkie poduszeczki łapek. A potem trzask zamykanych drzwiczek, pisk opon… Ale łapki, nóżki czy kopytka zostają… Znudziło się, za dużo je, alergia, za dużo gada, za, za, za… A sowa zaciera skrzydła… No ale Ryśka jest zdeterminowana! Ona się nie da zjeść, bo ona ma cel! Dom wszystkich zwierząt! Swoim entuzjazmem zaraża żółwia i papugę i wyruszają w drogę razem. Tylko, że przy okazji, zanim dotrą do celu, muszą ocalić las. Ale jak to zrobić? Las jest rezerwatem przyrody – ściślej mówiąc rezerwatem rysia. I dopóki ryś w nim mieszka, dopóty nie można go sprzedać, zrównać z ziemią, wyasfaltować albo zalać betonem. Nie można tu postawić domów, nie można wytyczyć drogi. Problem jest jeden – ale w sumie zasadniczy… Od dawna nikt nie widział rysia. Rysia bohatera i obrońcy, rysia gwaranta życia, rysia, który ocala… No i dlatego to ocalenie spada na Ryśkę. Czy poradzi sobie z a)udawaniem rysia, b)odstraszeniem bandy psów i ich chciwego pana, c)odnalezieniem prawdziwego rysia? Z jednej strony – to przecież Ryśka! Ona potrafi wszystko, bo widziała wszystkie sezony Domu wszystkich zwierząt! Jest zdeterminowana! Z drugiej strony – w ringu w przeciwnym narożniku stoi człowiek. Najstraszniejsze monstrum, bezwzględny niszczyciel przyrody, istota bez serca (i bez rozumu!). I jest zdeterminowany dwa, tysiąc!, razy bardziej niż Ryśka – chce pieniędzy!
A zaczęło się od Ryśki. Ryśka jest kotem wychowanym w sklepie zoologicznym. O, proszę, ma jeszcze wciąż cenę na futerku! Żyła tam sobie dość wygodnie, dokarmiana kocimi saszetkami, oglądając reality show „Dom wszystkich zwierząt”. Swego czasu miała nawet przyjaciela – miłego, pozytywnie nastawionego do świata psa, z którym mieszkała w jednej klatce, dopóki ktoś go nie kupił… Niestety właściciele sklepu zbankrutowali i właśnie odwożą Ryśkę do schroniska. Czy kotka przeczuwa, jaki czeka ją los? Chyba tak, skoro na jednym z leśnych parkingów wyskakuje niepostrzeżenie z auta i ucieka. Ma bowiem jedno wielkie marzenie – dostać się do „Domu wszystkich zwierząt” i żyć tam jak w bajce – w zdrowiu, szczęściu, pokoju… Na drogę ma trzy saszetki z kocim żarciem i dużo optymizmu. Do czasu, gdy na parkingu spotyka żółwia (którego właściciel koniecznie chciał zmutować) i papugę – porzucone zwierzęta domowe oraz sowę, która zawsze czai się nieopodal na nieznające życia „mieszczuchy”, którymi będzie mogła napełnić sobie żołądek. Czy wspominałam, że sowa ma rozdwojenie jaźni? Jakież to genialne! Jedno oko ma pomarańczowe, drugie różowe i swoje dymki też ma w dwóch kolorach. Z miejsca została moją ulubioną bohaterką! Okazuje się, że ten parking to takie „miejsce wyrzutowe” - to tutaj zajeżdżają samochody, otwierają się drzwi, na asfalcie stają łapki, nóżki, o asfalt skrzypią pazurki i uderzają bezszelestnie miękkie poduszeczki łapek. A potem trzask zamykanych drzwiczek, pisk opon… Ale łapki, nóżki czy kopytka zostają… Znudziło się, za dużo je, alergia, za dużo gada, za, za, za… A sowa zaciera skrzydła… No ale Ryśka jest zdeterminowana! Ona się nie da zjeść, bo ona ma cel! Dom wszystkich zwierząt! Swoim entuzjazmem zaraża żółwia i papugę i wyruszają w drogę razem. Tylko, że przy okazji, zanim dotrą do celu, muszą ocalić las. Ale jak to zrobić? Las jest rezerwatem przyrody – ściślej mówiąc rezerwatem rysia. I dopóki ryś w nim mieszka, dopóty nie można go sprzedać, zrównać z ziemią, wyasfaltować albo zalać betonem. Nie można tu postawić domów, nie można wytyczyć drogi. Problem jest jeden – ale w sumie zasadniczy… Od dawna nikt nie widział rysia. Rysia bohatera i obrońcy, rysia gwaranta życia, rysia, który ocala… No i dlatego to ocalenie spada na Ryśkę. Czy poradzi sobie z a)udawaniem rysia, b)odstraszeniem bandy psów i ich chciwego pana, c)odnalezieniem prawdziwego rysia? Z jednej strony – to przecież Ryśka! Ona potrafi wszystko, bo widziała wszystkie sezony Domu wszystkich zwierząt! Jest zdeterminowana! Z drugiej strony – w ringu w przeciwnym narożniku stoi człowiek. Najstraszniejsze monstrum, bezwzględny niszczyciel przyrody, istota bez serca (i bez rozumu!). I jest zdeterminowany dwa, tysiąc!, razy bardziej niż Ryśka – chce pieniędzy!
Z jednej więc
strony czytało mi się tę historię doskonale. Zresztą nie po raz
pierwszy powtarzam – gdy Samoljik weźmie się za komiks, to
wiadomo, że będzie dobrze. Nawet, jeśli tym razem jest tylko
sterem (scenarzystą), a okrętem (rysownikiem) i żeglarzem
(kolorystką) jest zupełnie kto inny (Marcin Podolec i Agata
Mianowska). No i jest tak, jak być powinno – świetna, mądra,
wzruszająca historia, napisana i narysowana z humorem, dreszczyk
emocji i niepokoju, suspens oraz taki koniec, że ma się ochotę
jechać do Hajnówki, zapukać do drzwi Samojlika i wyegzekwować
wszelkimi możliwymi sposobami pokazanie, natychmiast!, scenariusza
kolejnego tomu. A z drugiej – to serce rozdarte, ta żałość i
boleść – dlaczego w ogóle muszą powstawać takie komiksy?
Dlaczego scenarzyści komiksowi i rysownicy muszą się angażować w
uświadamianie społeczeństwa co do rzeczy elementarnych? Nie śmieć
– nigdzie, ale w lesie, to potrójnie! Nie wyrzucaj zwierząt
domowych! Szanuj przyrodę! Nie sprzedawaj lasu, który jest czyimś
domem, tylko dla osobistego zysku! Czytam ten komiks i coraz niżej
opuszczam głowę. Bo tak mi wstyd za ludzkość! Tak mi cholernie
wstyd! Nadzieja jest jedna – że mali ludzie wezmą sprawy w swoje
ręce. A żeby wzięli, trzeba z nimi czytać właśnie takie
komiksy.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...