568. TYDZIEŃ Z ZAKAMARKAMI: DUŻE SMUTKI


JUJJA WIESLANDER, TOMAS WIESLANDER
„KAJTEK I TOSIA”
(TŁ. AGNIESZKA STRÓŻYK)
ZAKAMARKI, POZNAŃ 2018
ILUSTROWAŁ JENS AHLBOM

Nic się nie zmieniło. Dalej kocham Mamę Kajtka. Bo ona wciąż jest moim ideałem mamusiowatości – mądra, spokojna, cierpliwa, kochająca. Kajtek i jego Miś mają z nią bardzo dobre życie. Jest na świecie jeszcze jedna osoba, która ma z Mamą Kajtka życie doskonałe – tą osobą jest Tosia. Tosia to najlepsza przyjaciółka Kajtka. Mieszka niedaleko, choć czasami nawet to niedaleko to straszny kawał drogi. Bo Tosia uwielbia być u Kajtka. Nic dziwnego! Tu zawsze dzieje się tyle fajnych rzeczy! Można jeździć nartami po przedpokoju, jeśli śnieg stopi się za szybko i nie zdąży się wyjść na dwór, można iść na jagody z mamą i babcią Kajtka i albo zbierać jagody, albo nałożyć na głowę wiaderko i biegać, bo „to wiaderko nie jest na jagody! To wiaderko do biegania!” Można hodować kijanki w wielkim akwarium, które mama usłużnie zniesie ze strychu. A czasem nawet można się zgubić w lesie, ale jeszcze lepiej odnaleźć się na obiad! A jak się akurat nie jest u Kajtka to najfajniej rozmawiać z nim przez telefon. A właściwie nie rozmawiać, bo zwykłe rozmawianie jest przecież takie nudne! Takie rzeczy robią tylko dorośli! Dzieci sobie przez telefon parskają i plumkają, wkładają go pod pachę, a nawet do szuflady. Wtedy dopiero jest zabawa - choć jest się w dwóch różnych częściach świata, to dzięki temu można być obok siebie! Jak to zwykle u Kajtka na końcu każdego rozdziału jest Miś. Miś to pluszowy przyjaciel, bez którego dzień nie może się skończyć. Miś to rytuał. Miś to poczucie bezpieczeństwa. Podsumowanie dnia. Z Misiem robi się retrospekcję i wspomina się, co było fajne, a co nie. Zazwyczaj jest fajnie, gdy się ma taką mamę, bo jak nie jest fajnie, to ona zaraz znajduje się obok i tak wszystko zaczarowuje, że się naprawia. Na przykład, gdy się jest strasznie, strasznie smutnym, gdy się jest Tosią, która akurat wolałaby nie mieszkać w swoim domu, to można przyjść do mamy Kajtka, przynieść w zębach karteczkę, na której jest napisane „głaszcz mnie!”, a ona rzuci wszystko i będzie głaskać. Bo wie, że to jest teraz (i zawsze!) najważniejsze! Smutno mi bardzo i tak sobie popłakuję ukradkiem, gdy czytam „Kajtka i Tosię”. Bo na każdym kroku widać, jak wspaniałą dziewczynką jest przyjaciółka Kajtka i jak jej mama i tata niszczą jej dzieciństwo. Co opowiada Tosia swojej pandzie wieczorem przed zaśnięciem? Wierzę, że dzięki przyjaźni z Kajtkiem to nie tylko złe rzeczy.
Wieslanderowie są doskonałymi obserwatorami dziecięcego świata. Dzięki temu dzieci będą zaangażowane w lekturę i pokochają Kajtka i Tosię – odnajdą w nich siebie, swoje zabawy, swój świat. Albo pomysły na to, co robić następnego dnia.
Te historyjki są idealne na głośne czytanie – dokładnie tak, jak na czwartej stornie okładki zapewnia wydawnictwo. I to są historyjki pełne śmiechu, radości, pomysłowości zamkniętej w dziecięcych głowach i pluszowatości ulubionych przytulanek. Dzieci nie będą płakać, bo skupią się na Kajtku i Tosi, a nie na Tosi osobno. Ja, jako dorosła, pozwoliłam sobie głębiej zapuścić się w tekst i posmutnieć parę razy. Dobrze, że jest mama Kajtka – można jej przynieść w zębach karteczkę „głaszcz mnie!” i jest ciutkę lepiej!








Komentarze