561. RUNDA Z SHERLOCKIEM HOLMESEM


NANCY SPRINGER
„ENOLA HOLMES. SPRAWA ZAGINIONEGO MARKIZA”
(TŁ. ELŻBIETA GAŁĄZKA-SALAMON)
PORADNIA K, WARSZAWA 2018

No dobrze. Zatem zapytam: kto zna imię i nazwisko Sherlock Holmes? Tak, jak myślałam – wszystkie ręce w górze. To teraz pytanie numer dwa: kto wie, że Sherlock Holmes miał siostrę? Znów tak, jak myślałam – żadna ręka się nie uniosła (och, widzę ze dwie czy trzy. To ręce tych, którzy oglądali serial wyprodukowany przez BBC, gdzie podobno pojawiła się jakaś siostra słynnego detektywa).
A więc, owszem, Sherlock oprócz brata Mycrofta, miał o dwadzieścia lat młodszą siostrę – Enolę. Enola to dziwne imię. Czytane od tyłu znaczy „samotna” (ang. alone). Mama Enoli nadając jej właśnie takie, być może naznaczyła jej los. Żyły we dwie w wielkim domu, matka malowała, a Enola zbierała kwiaty, czaszki zwierząt, kamienie i liście, czytała i nie nosiła gorsetów ani powłóczystych sukni. Najchętniej wskakiwała w spodnie i jeździła na rowerze. Choć według konwenansów, norm i zasad dobrego wychowania już nie powinna pokazywać łydek, a rowery są nieprzyzwoite między nogami kobiet… Obcy jej był ból wrzynającego się w ciało gorsetu i zawroty głowy wywołane brakiem powietrza, gdy zaciska się go zbyt mocno. Wolna matka to wolna córka. Każda chodziła swoimi drogami. Mijały się, choć były sobie na swój sposób bliskie. I nagle, w dniu 14 urodzin Enoli, jej dzieciństwo nagle się kończy. Matka znika. Po prostu wychodzi. Prezent dla Enoli przekazuje służącej. W pierwszej chwili Enola nie dziwi się temu brakowi. Może poszła malować? Może poszła na spacer? Ale gdy mamy nie ma całą noc, gdy jej pokój wciąż stoi pusty, zaczyna się niepokoić. Wkrótce musi spojrzeć prawdzie w oczy – jej matka zaginęła. Co ma robić w takiej sytuacji czternastolatka bez ojca? Telegrafuje do swoich braci – Mycrofta i Sherlocka Holmesów. Obydwaj zjawiają się na wezwanie. I to nie jest miłe spotkanie…
„Mycrofcie. Zauważ, że dziewczyna ma nieproporcjonalnie małą głowę w stosunku do swojego nad wyraz wybujałego wzrostu. Daj jej spokój. Żałośnie ograniczona pojemność dziewczęcej czaszki, Mycrofcie” [s.47 i 59]
Bracia uważają ją za dziecko, które nic nie rozumie, a jednocześnie za zalążek kobiety, który oburza ich swoim strojem i manierami, tym, że nie ma guwernantki, że nie uczy się haftować i prowadzić domu. To dziewczynka, która nie wypełnia sobą ich definicji dziewczynki. Uporczywie wyłazi poza wszelkie ramy, rozmazuje kontury. I tym samym psuje estetykę. Trzeba koniecznie coś z tym zrobić! Obciąć ją trochę, ugnieść, upchnąć! Umanekinić ją! Ulalkowić! Zrobić z niej czternastolatkę z epoki wiktoriańskiej. Ale nie chcą sobie oczywiście brudzić rąk – pieniądze załatwią wszystko – wyślą ją na pensję i wrócą do swoich zajęć. Problem z głowy. Sherlock wyjeżdża właściwie już po paru dniach. Wraca do swojego Londynu, w którym rozwiązuje najtrudniejsze zagadki kryminalne. Enola go podziwia i skrycie za nim tęskni. Chciałaby być taka, jak on. I chciałaby być detektywem! A właściwie perdytorystką czyli osobą, która zajmuje się odnajdowaniem zaginionych. Pierwszą sprawą, jaką chce rozwiązać jest sprawa jej własnej mamy. Obydwaj bracia twierdzą bowiem, że ich matka po prostu uciekła. Czy to naprawdę możliwe? Enola musi się dowiedzieć prawdy! Nie może też wypełnić sobą planu przygotowanego dla niej przez Mycrofta. Pensja dla panien po prostu nie wchodzi w grę! Enola knuje swój własny… już wkrótce można dostrzec jej sylwetkę na ulicach Londynu – ukrywa siebie ale przy okazji szuka pewnego zaginionego markiza…
Nancy Springer świetnie dosztukowała najbardziej znanemu detektywowi świata dużo młodszą siostrę. Uczyniła ją naśladowczynią, admiratorką, w pewnym sensie wyznawczynią Holmesa, ale także nieświadomą wojowniczką o prawa kobiet. Wiktoriańska Anglia to poukładany świat, świat akuratny, który nie znosi odstępstw od normy. A Enola jest odstępstwem od normy od stóp do głowy, na której nigdy nie trzymają się wielopiętrowe fryzury. Walczy o siebie, a tym samym walczy o całą resztę dziewcząt na świecie. To „samotna”, ukryte w jej imieniu, nie musi tak do końca oznaczać tylko samotności. Nie musi nieść w sobie zapowiedzi rozstania i porzucenia przez matkę. Nie musi smakować tylko łzami. Może być życzeniowe – naznaczać siłą, pewnością siebie, wiarą we własne możliwości. Enola jest zaradna, inteligentna, oczytana, wie, czego chce. A jeszcze lepiej wie, czego nie chce – nie chce być więźniem życia, które wybrał dla niej ktoś inny! Chce móc decydować o sobie, chodzić w spodniach, jeździć na rowerze, czytać „Encyklopedię Brittanicę” i gwizdać na haftowanie. Chce móc oddychać, a nie mdleć przy nabraniu większego haustu powietrza. Chce, by jej gorset był detektywistycznym rekwizytem, a nie klatką na jej marzenia.
„Mój brat Sherlock był bohaterem.
Przypomniała mi się lista jego osiągnięć, opisanych przez doktora Watsona: uczony, chemik, świetny skrzypek, strzelec wyborowy, szermierz, mistrz walki na palcaty, pięściarz i arcymistrz rozumowania dedukcyjnego.
Zaraz potem ułożyłam sobie w głowie listę moich własnych osiągnięć: umiejętność czytania i pisania, dodawania liczb, znajdowania ptasich gniazd, wykopywania robali, wędkowania oraz, rzecz jasna, umiejętność jazdy na rowerze.” [s.38]
Ale kto tu kogo przechytrzy? Jazda na rowerze kontra rozumowanie dedukcyjne? Tom pierwszy: jeden-zero dla Enoli. Zapowiadają się jeszcze cztery rundy.







[Premiera książki 14.11.2018]

Komentarze