524.UCZUCIA W WERSJI XXS



BENJI DAVIES
„CUDOWNA WYSPA DZIADKA”
(TŁ. MAŁGORZATA PIETRZYK)
ZNAK EMOTIKON, KRAKÓW 2018
ILUSTOROWAŁ AUTOR

BENJI DAVIES
„MÓJ WIELORYB”
(TŁ. MAŁGORZATA PIETRZYK)
ZNAK EMOTIKON, KRAKÓW 2018
ILUSTOROWAŁ AUTOR

Ale że co? Że maluchy nie mają uczuć, emocji? Że w ich życiu wszystko jest takie słodkie, że aż lepkie? Że nie ma tam samotności, tęsknoty i wielkiego znaku zapytania, gdy nagle brakuje jednej osoby? Że jest zawsze tylko różowo i kolor czarny nie istnieje? Bzdura przecież! Kilkulatek, co czuje, jak dorosły? Pfff… A jednak… Czasem trzeba zejść z piedestału naszych 175 cm wzrostu, zgiąć się wpół i zerknąć na niespełna metr powyżej ziemi. Tam jest jak w ulu! Radość, smutek, tęsknota, obawa, lęk, ciekawość, potrzeba bliskości, zrozumienia, akceptacji… Wszystko to samo, tylko w rozmiarze mini. Ale mini, nie oznacza nieważne. Mini oznacza raczej, że przeżywane zupełnie inaczej, z innej perspektywy (przecież metr nad ziemią widać co innego, niż nad ziemią metry dwa…).
No i co z tym począć, jak to ugryźć, jak to strawić? Lepiej udawać, że nie ma problemu i że dziecko, to dziecko – ma być w swojej dziecięcości tylko szczęśliwe – i już!
W sumie to się nie dziwię, że tak odsuwamy od siebie te dziecięce dramaty. To temat tabu, ale znam przyczynę – jak rozmawiać z kilkulatkiem o śmierci? Jak rozmawiać z kilkulatkiem o samotności? Niby dajemy prawo do odczuwania, ale może lepiej nie za często, nie za blisko nas, bez wymagań. Jeśli już to ten smutek niech trwa tylko kilka sekund i da się ukoić jakąś nową zabawką albo kostką czekolady…. Ale jest jedna osoba, która doskonale sobie poradziła w tej patowej sytuacji – Benji Davies. Taki gość, co mieszka w Londynie z żoną i córką i jak był mały to rysował przy kuchennym stole. I ciągle tam siedzi W kuchni. Rysując. I chyba doskonale pamięta, jak to jest mieć kilka lat i tęsknić...
Narysował (bardziej niż napisał) dwie przepiękne książki dla maluchów. Jedna jest o tęsknocie i samotności, a druga jest o tęsknocie i śmierci.
„Nie będę czytać takich smutnych książek mojemu dziecku!” - już słyszę te głosy oburzenia, gdy księgarka w kameralnej księgarni poleca te książki jakiemuś rodzicowi czy dziadkowi.
A ja wtedy sięgam pamięcią kilka (kilkanaście już?) lat wstecz, gdy w mojej rodzinie kilkulatkowi umarł dziadek. I jego rozpacz, której nie potrafił przeżyć. To nie była rozpacz na zewnątrz. To była rozpacz w środku, która odgradzała go od świata i sprawiała, że nie umiał żyć. Jakże chętnie wtedy podsunęłabym mu „Cudowną wyspę dziadka”.
To historia wielkiej, ogromnej przyjaźni. „Klucz schowany był pod doniczką i Syd mógł wpadać z wizytą, kiedy tylko miał na to ochotę.” To była tego rodzaju przyjaźń. Wieczna, szczera, wielka. Pewnego dnia Syd odwiedza dziadka, ale nigdzie nie może do znaleźć. Syd już ma wracać do domu, ale w ostatniej chwili słyszy głos dziadka, dochodzący ze strychu. Syd nie był tu nigdy wcześniej. Są tu ciężkie drzwi, za którymi czeka przygoda – statek, który płynie w rejs na piękną wyspę. W dżungli na wyspie jest cudownie, rajsko, bezpiecznie, życie toczy się powoli, życie jest doskonałe. Dziadek mówi Sydowie, że chyba tu już zostanie, że nie wraca. Syd martwi się, że dziadek będzie samotny, ale ten go uspokaja i wskazuje na przyjaciół, których poznali na wyspie – są tu papugi, małpy, żółwie, żaby… Nie, nie będzie sam. Leżak z rozłożoną książką już czeka, obok stoi filiżanka z herbatą. Dziadek po prostu musi odpocząć. A tu jest idealne miejsce, żeby odpocząć. Od życia. Syd wraca sam do domu. Następnego dnia drzwi na strychu już nie ma. Nie ma też dziadka. Ale jest od niego list. Zapewnienie – „mam się dobrze”…
To książka pięknie uspokajająca strach, tęsknotę, ból. Oczywiście, że nie wiem, gdzie tak naprawdę jest dziadek Syda. Oczywiście, że nie wiem, gdzie tak naprawdę jest dziadek tego chłopca z mojej rodziny. Oczywiście, że nie wiem, gdzie są wszyscy cudowni dziadkowie-przyjaciele, którym zachciało się opuścić swoje wnuki. Ale wierzę, że tam, gdzie dobro i gdzie po prostu mogą w spokoju odpocząć. Taką wiarę chcę przekazywać wszystkim smutnym maluchom. Żeby one też wierzyły i smuciły się trochę mniej.





Tęskni się też za tatą, który wychodzi do pracy. Gdy przekracza próg to tak, jakby miał już nigdy więcej nie wrócić! Tak, rozum mówi, że wróci, niania/pani w przedszkolu też to powtarza, sam tata też o tym zapewnia. Chce się uwierzyć, ale jakoś ciężko, jakoś niemożliwie...Gdy tata idzie do pracy, to jest czasem tak, jakby zniknęli wszyscy, jakby nie było już na świecie nikogo. No może czasem sześć kotów. Jak u Noi. Noi mieszka z tatą, który codziennie rano wypływa na połów, zostawiając chłopca samego w domu. To naturalna kolej rzeczy. I rozumem Noi wie, że tak być musi. Ale co czuje sercem? Tęsknotę… Tata wychodzi, a on stoi w oknie i patrzy. Któregoś dnia znajduje na piasku małego wieloryba. Zabiera go do domu. Odtąd nie będzie już sam! Ma przyjaciela, który będzie z nim już cały czas. Będzie zawsze i tylko dla niego! Wieloryb zajmuje całą wannę i Noi czuje, że tata nie będzie zadowolony z tej przyjaźni. Ale cieszy się wielorybem, póki może. Ten dzień jest inny, bo przestaje tęsknić za tatą – opowiada wielorybowi historię wyspy, a wieloryb słucha uważnie. Tylko, że wieloryby nie mogą mieszkać w wannach! Noi to wie. Podskórnie rozumiał wszystko już wtedy, gdy zabierał go na swoim dziecięcym wózeczku z plaży do domu. On i tata wypuszczają wieloryba. A wieloryb pozostanie w myślach chłopca na zawsze. Prawda, że piękna historia? Że można ją czytać na wiele sposobów? I że można dzięki niej wygładzić choć kilka zmarszczek na czole dziecka, oswoić trochę strachów, upewnić, że tata wraca zawsze...




Owszem, to nie są książki pigułki, które się połknie i nagle wszystko będzie dobrze. To nie znaczy, że gdy się przeczyta Benji Daviesa, to nagle dziecko przestanie tęsknić za ukochanym dziadkiem, który odszedł albo będzie mu wesoło, gdy tata będzie szedł do pracy. Ale może będzie mu choć trochę łatwiej? Może choć półgębkiem się uśmiechnie? Jeśli tak, to znaczy, że czar Daviesa zadziałał. Ja pozostaję pod jego urokiem. Więc na XXL też działa.

Komentarze