447. WILCZY WEEKEND: I JEDEN SZOP NA PRZYCZEPKĘ…


ADAM ŚWIĘCKI
„PAN KAWALARZ WILK”
TADAM, WARSZAWA 2017
ILUSTROWAŁ AUTOR

MICHAŁ KUBAS
„KOBO W SUPERMARKECIE”
TADAM, WARSZAWA 2017
ILUSTROWAŁA NIKOLA KUCHARSKA

Za co ja w ogóle lubię komiksy? Ano za to, że biorą czytelnika w dwa ognie! Z jednej strony jest treść, z drugiej jest obraz. To nie jest zależność tekst-ilustracja. To dwa pełnoprawne media, z których jedno nie może istnieć bez drugiego. To mariaż zupełnie szczególny i fascynujący. To coś, co nie zdarza się nigdzie indziej. Z tymi komiksami powinno być łatwo… Bo twórca sam (lub z pomocą drugiego, czasem nawet trzeciego artysty) wizualizuje swoje myśli, społeczeństwu obrazkowemu podsuwa gotowe rozwiązane. Ale to pozory. Komiksy trzeba nauczyć się czytać. Komiksy trzeba rozgryźć. Komiksy trzeba przyswoić. Bo oto jest obrazek, oto jest tekst. Oto są dymki. Oto jest konkretna kolejność czytania okienek. Wszystko poukładane, przemyślane, z góry narzucone. A jak ma się w tym odnaleźć początkujący czytelnik komiksów? Musi ćwiczyć. A od kiedy zacząć? No, dzięki serii „Mój pierwszy komiks” z Wydawnictwa Tadam – już, teraz, gdy się kończy rok. Tak, właśnie tak! Sugerowany wiek 1+. Jakże ja się ucieszyłam, jakiż ja taniec radości wykonałam, jakież potrójne „hip hip hura!” poszło w świat z moich ust, gdy to 1+ zobaczyłam na okładce. Jak dobrze się dzieje, że ta magiczna forma literacko-obrazkowa zostaje doceniona i zaczyna być tak samo ważna, jak „normalne książki”.
A co tam w środku? Czy jest dobrze? Jest dobrze, jest bardzo dobrze!
Jest taki sobie Wilk i takie sobie Szop. Jeden robi kawały w lesie, a drugi zakupy w supermarkecie. Wilk to już czwarty mieszkaniec lasu, którego Adam Święcki prezentuje w swoich komiksach. Kolegami Kawalarza Wilka (pozwolę sobie pominąć zwrot grzecznościowy „Pan”, bo jesteśmy już z Wilkiem tak zaprzyjaźnieni, że jest to zbyteczne) są Pani Detektyw Sowa, Pan Łasuch Miś i Pan Elegant Lis. Przyznam, że reszty leśnego towarzystwa nie miałam okazji poznać, ale Wilk narobił mi apetytu na całą serię. Ale, ale… napisałam, że „Kolegami Kawalarza Wilka są…”. Tylko, że Wilk nie ma kolegów. Dlaczego? Bo ciągle robi te strasznie głupie kawały. A to wskoczy w mrowisko, a to pomaluje Lisowi futerko, a to wyleje na głowę Misia garnczek miodu… Sam się śmieje, a inni płaczą… „Takich przyjaciół to ja nie chcę” - mówi Miś. A wtórują mu wszyscy, których kiedykolwiek dotknęła łapa Wilka… Upatruję w tej opowiastce oczywiście drugiego dna. Bo wilk chciał tylko dobrze, chciał się przyjaźnić ze wszystkimi, a był źle rozumiany. Czy to nie jest metafora sytuacji wilka w polskich lasach? Żeby się jednak nie zapędzać – to przecież komiks dla 1+… Nie zdradzę oczywiście, jaki będzie koniec tej historii. Mogę tylko uspokoić, na wszelki wypadek, że kończy się dobrze. Jak przystało na lekki, niezobowiązujący wierszowany tekst, który umiem już prawie na pamięć, bo czytałam go tego wieczoru jakieś sześć czy siedem razy. I to pięciolatce! („Mamo, to chociaż tylko przeczytaj, jakie robił kawały...” - poprosiła, gdy stanowczo odmówiłam „jeszcze raz”). Uroczy ten komiks! Urocze w nim zwierzaki. Urocze rysunki. I urocza puenta.









A szop? Nie nazwałabym go może uroczym, ale wesołym już owszem. I na pewno praktycznym. I nawet mądrym. I zdecydowanie takim, którego warto naśladować. Szop Kobo chciałby zjeść sobie lody. Ale nie ma ich w domu. Co więc musi zrobić? Musi iść do supermarketu. Tak, tak, wiem, wiem, są osiedlowe sklepiki. Ale niestety życie współczesnego człowieka składa się w jakiejś części z wizyt w supermarkecie. Więc warto oswajać dziecko właśnie z taką sytuacją. Kobo robi listę. Na liście znajdują się lody. I wafle do lodów. A że ma ochotę na wersję full wypas deluxe, to dorzuca jeszcze owoce. I z listą idzie do sklepu. Jest tu wszystko, co zazwyczaj spotykamy podczas wizytyw dużym sklepie – marketowy koszyk na kółkach, waga, na której waży się owoce i warzywa (ulubione zajęcie dzieci w super i hipermarketach), spotkanie ze znajomym, proszenie o pomoc, lodówki, których nie można zostawiać otwartych, sprawdzanie listy, kasa – a tam pytanie „karta czy gotówka?”. Samo życie! I jest jeszcze element który występuje w każdej, absolutnie każdej wizycie w supermarkecie – promocja! Drżyjcie narody! Ależ też właśnie zadrżałam! Bo promocja jest na żelki, a Kobo lubi żelki. I to był moment, gdy pomyślałam – wóz albo przewóz. Polubię ten komiks, albo nie polubię… Polubiłam. Nawet bardzo. Bo co robi Kobo? Sprawdza na liście zakupów. A tam nie ma żelków! Więc Kobo NIE BIERZE ŻELKÓW! Ucz mnie Mistrzu Kobo! Wyjaw sekret silnej woli i panowania nad sobą w obliczu tabliczki głoszącej wesolutko, kusząco i wielkimi literami „PROMOCJA”! Poza tym komiks ma genialną formę, która ułatwia poruszanie się po tekście. Bo na przykład, gdy Kobo myśli, to w dymkach pojawiają się obrazki zamiast słów. Genialne! Poza tym pozwala Dziecku wejść w sytuację, poczuć się, jakby był razem z szopem na zakupach. Bo pod obrazkami są polecenia i pytania: „Pomóż Kobo znaleźć przycisk z obrazkiem banana” albo „Które lody mają smak waniliowy?” (i zapewniam, jest tak sprytnie, że nie trzeba znać liter i umieć przeczytać to na opakowaniu).





Plus, plusy, plusy…
Format niewielki, wprost dla małych rączek. Twarde strony (och, na pewno się przydadzą, gdy książka będzie oglądana po raz stutysięczny! A będzie…). Jeden obrazek na stronie – to komiks 1+, to dopiero „Mój pierwszy komiks”, nie można od razu wymagać umiejętności śledzenia dymków na podzielonej stronie! Ale dymki są bardzo czytelne i ułatwiają śledzenie, co kto mówi. A narrator ma nawet swój własny rodzaj dymków! Śliczne ilustracje. Zwierzęcy bohater. Współczesna tematyka (w „Kobo w supermarkecie”) i tematyka ponadczasowa (w „Panu Wilku Kawalarzu”). Humor.

Pozostaje tylko przekonać do komiksów dorosłych. Dzieci będą przekonane. Teraz już nawet te 1+.

Komentarze