226. LICZENIE W WYOBRAŹNI
HERVE
TULLET
„10
RAZY 10”
(TŁ.
MARTA TYCHMANOWICZ)
BABARYBA,
WARSZAWA 2014
ILUSTROWAŁ
HERVE TULLET
Można
liczyć na placach. Albo na patyczkach. Można liczyć na głos. Albo
w myślach. Można liczyć właściwie wszystko - krowy na łące,
litery w imieniu, kolorowe klocki, minuty, owsiane ciasteczka, nawet
w tych ciasteczkach ziarnka słonecznika. Świat cały można
przeliczać, na wszelkie sposoby, bo można go w słupku ustawić, a
można od razu dziesiątkami. Nie da się uciec od liczenia, nie da
się liczenia ominąć. W grze w klasy czy gumę - liczenie jest dość
oczywiste…W zabawie w sklep też - liczy się pieniądze i ilość
sprzedawanych książek. W zabawie w dom liczy się ilość
domowników, którzy zasiądą do wyobrażonego obiadu. W zabawie w
taniec liczy się takty (nawet jeśli tylko podświadomie).
W
liczeniu nie chodzi tylko o to, żeby policzyć, żeby poznać liczbę
ostateczną, czasem zmienną, a czasem nie. Chodzi też o to, żeby
myśleć logicznie, a tego uczy matematyka i to nieszczęsne
patyczkami władanie.
I
tu napotykamy Tulleta. Jak zwykle uśmiecha się pod wąsem, już się
szykuje do puszczenia oka, choć jeszcze nie daje po sobie poznać.
No bo książkę o liczeniu napisał/narysował. Cóż można tu
przekręcić, pokręcić, uczynić zaskakującym?
Drodzy
Państwo! Przecież to Tullet! On nie liczy ot tak, o niczym -
jego liczenie to przyczynek do szukania zabawy, opowieści, to
znalezienie w logiczności liczenia małej dziurki i rozszerzenie jej
tak mocno, żeby weszło się w wyobraźnię. Bo to takie właśnie z
wyobraźnią liczenie. Nie kotki, nie pieski, nie oklepane barany,
nie nudne pociągów wagony, nie pociągów kilometry. Bo można
liczyć na przykład baśnie. Można liczyć kolory. Można liczyć
części ciała - ale kto powiedział, że nos ma być tylko
jeden na jednej twarzy? Może być i trzy nosy! A palców u ręki?
Tylko pięć? Jak ubogo! Z rozmachem liczmy - dziesięć u jednej
nawet! Można też liczyć elementy, z których został stworzony
świat.
Najbardziej
ujęły mnie zagadki – liczenie dziewczynek i oczek na kostce do
gry, wyszukiwanie trzech serc i jednego słonia. I jeszcze wyścig
samochodowy – gdy rozemocjonowani zastanawiamy się, kto pierwszy
dojedzie do mety – jedynka czy dziesiątka? I wspaniały, genialny
pomysł pt „Gry” - gdy jest jedna osoba, można grać w grę
komputerową, gdy są już dwie to w kometkę, trzy w kręconkę, a
pięć w grę planszową (itd.).
To
liczenie jest wypełnione po brzegi nie tylko matematyką, ale też
sztuką i trochę poezją. Jest tu nostalgiczny nieco milion ziarenek
piasku i bilion – albo i więcej- gwiazd... Jest pytanie „co byś
kupił za milion?” i tysiąc nóg u krocionoga.
I
nie przypadkowo chyba tę książkę Tullet zadedykował
Nauczycielom. Gdy kolejny raz jakaś pani od matematyki będzie
dyktować zadanie o dzieleniu się jabłkami albo o pociągach
spotykających się gdzieś i kiedyś, niech pomyśli, że można
inaczej, że można z większym rozmachem, że można na kolorowo, na
bajkowo, można abstrakcyjnie i 10 razy bardziej interesująco. Albo
i 10x10...
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...