613.MIŁOŚĆ DO KOSMOSU
RAMAN
PRINJA
„PLANETARIUM”
(TŁ.
JEREMI K. OCHAB)
DWIE
SIOSTRY, WARSZAWA 2019
ILUSTROWAŁ
CHRIS WORMELL
Jest
wpół do ósmej. Idziemy spacerkiem do domu. Patrzymy w niebo. Na
niebie Księżyc. To jeszcze nie całkiem pełnia. Ale już prawie
prawie. „Jak się nazywa taki Księżyc?” - dopytuje Majka. - „Bo
wyleciało mi z głowy.” Mi chwilowo też. Kombinujemy coś z
dodawaniem i odejmowaniem, z rośnięciem i zmniejszaniem się, ale
to ciągle nie to. „Trzeba zajrzeć do 'Planetarium'” - mówię i
mimowolnie przyspieszamy kroku. Oczywiście, że jest. „Przybywający
i ubywający”. Ustalamy, że gdy widzimy literę C, to go przybywa,
a gdy D, to już się z nim żegnamy. Ale od Księżyca do Ziemi, od
Ziemi do Słońca, a potem jeszcze Wenus, Mars, koniecznie czarna
dziura, no i biedny Pluton, którego ciągle mi żal, bo „w 2006
roku skończył się jego 76-letni angaż w roli najmniejszej planety
Układu Słonecznego. Od tamtej pory Plutona uważa się za planetę
karłowatą” [s.38] I tak od słowa do słowa, od strony do strony,
odbywamy sobie wycieczkę po kosmosie.
A ta
wycieczka bardzo pouczająca. Dowiadujemy się, że „Ekstremalnie
Wielki Teleskop (Extremely Large Telescope, ETL) po zmontowaniu
będzie miał średnicę 39 metrów i będzie w stanie wykrywać
zarówno światło widzialne, jak i podczerwień i wyłapie
promieniowanie, któremu dotarcie na Ziemię zajęło miliony, a
nawet miliardy lat.” [s.13] albo, że temperatura na Wenus dochodzi
do 462 stopni. Przypominamy sobie, że Księżyc jest jedynym ciałem
niebieskim poza Ziemią, na którym stanął człowiek. Upewniamy
się, czym są białe karły (to po prostu „truchła gwiazd”).
Czytamy te wszystkie opowieści o kosmosie jak dobrą literaturę
przygodową, czasem nawet jak kryminały (czarne dziury naprawdę
przejmują lękiem…). Muszę tu podkreślić, że język
„Planetarium” nie lewituje gdzieś tak wysoko, że nie można
złapać sensu. To ziemski język, zrozumiały. To bardzo ważne dla
laików takich jak ja i dla laików, jakimi są dzieci, zanim zaczną
zgłębiać fascynującą ich tematykę. Można się w tym
planetarium zasiedzieć, zaczytać się w tym kosmosie. Ale ja się
najbardziej zaoglądałam! Przepiękne nastrojowe ilustracje Chrisa
Wormella! Z chęcią obwiesiłabym sobie ścianę takimi plakatami.
Nie mogę przestać patrzeć na te wszystkie planety pozasłoneczne,
na Saturna, na gromady galaktyk i na ilustrację przedstawiającą
obserwowalny wszechświat.
No i
nie mogę nie wspomnieć o rozmiarach „Planetarium”. Jak
przystało na książkę o kosmosie, który jest niewyobrażalnie
wielki, ona też jest wielka – w tym planetarium starczy miejsca
dla wszystkich!
Nigdy
nie ciągnęło mnie w kosmos. Wolę podróże w zasięgu
przyciągania ziemskiego i nie czytam z zapartym tchem newslettera
NASA. Ale ta książka wzbudziła we mnie jakąś przyjaźń wobec
kosmosu, jakiś rodzaj miłości nawet… To taka książka o jakiej
się mówi: „powinna być w każdym domu”, ale w przypadku
„Planetarium” to naprawdę nie jest nadużycie. Piękna...
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...