492.PODZIĘKOWANIA DLA DZIECI MARTY GUZOWSKIEJ

MARTA GUZOWSKA
„DETEKTYWI Z TAJEMNEJ 5. ZAGADKA ZAGINIONEJ KAMEI”
NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2018
ILUSTROWAŁA AGATA RACZYŃSKA

Leżymy w łóżku u Majki w pokoju. Już po czytaniu, po buziakach, po przytulasach, po zwyczajowym „Mamo, pić!”. Ona pachnąca kąpielą, z mokrymi końcówkami włosów, które zawsze jakoś wymykają się gumce, na granicy snu i jawy, tuż, tuż przed tym, jak wymknę się z jej sypialni, na paluszkach, żeby jej nie obudzić. To ostatni moment przytomności, świadomości, ostatni moment dnia, gdy jesteśmy jeszcze razem – za chwilę pójdzie tam, gdzie ja nie mam wstępu. I nagle z prawie śpiących ust wydobywa się głos: „Mamo, a opowiedz mi bajkę! Albo najlepiej coś z Twojego dzieciństwa. Albo historię jakąś trochę zmyśloną, a trochę nie.”
Hmmmm…
A co, jeśli taką mamą jest Marta Guzowska, autorka powieści kryminalnych dla dorosłych? Wtedy powstaje książka dla dzieci. No bo racja! Dlaczego mama pisze dla dużych, a dla małych to już nie? Dlaczego tylko duzi mogą się cieszyć rozwiązywaniem zagadek kryminalnych, śledztwami i kształtem lupy w kieszeni, a mali to już nie? Wyraźna prośba dziecka: „Mamo, napisz dla mnie książkę” i Marta Guzowska popełnia kryminał dla dzieci.
Bardzo, bardzo udany kryminał.
Ale po kolei.
Bo zanim będzie śledztwo, detektywi, lupa i zdejmowanie odcisków palców, to musi być zbrodnia!
No i jest! A właściwie jeszcze wcześniej jest winda i Piotrek zjeżdżający tą windą na dół, trzymający za rękę swoją pięcioletnią siostrę Jagę. W plecaku Piotrek niesie też swojego szczura Sherlocka. I w tej samej windzie jest Anka, która od dwóch dni chodzi do tej samej klasy, co Piotrek, a na dodatek zamieszkała na tym samym piętrze w tym samym bloku. Piotrek z Jagą idą do babci, która mieszka w kamienicy za rogiem. Ich mama pisze doktorat i nie może się skupić, bo Jaga to nadzwyczaj dociekliwa osóbka i ciągle, absolutnie bez przerwy, zadaje jakieś pytania. A u babci jest fajnie, bo zawsze jest kompot i jakieś ciastka… Piotrek zagaduje Ankę i nagle, zupełnie niespodziewanie, we trójkę (we czwórkę licząc Sherlocka), zmierzają do domu babci.
Ale tym razem u babci nie jest tak jak zwykle. Nie ma ciepłego przyjęcia i ciepłego ciasta. Są zaryglowane drzwi (choć przecież babcia nigdy tego nie robi!) i chusteczka, którą babcia ociera łzy. Bo zaginęła kamea!
Co to jest kamea? - zapytałaby teraz Jaga, gdyby tylko siedziała obok mnie. Kamea to klejnot wyrzeźbiony w kamieniu. I babcia miała taką jedną, przepiękną i bardzo cenną, która zawsze leżała w tym samym miejscu – w grubej popielniczce z kryształu. Teraz popielniczka jest pusta, a babcia roztrzęsiona, bo na pewno kameę ktoś ukradł! A kto? O, podejrzanych jest aż trzech! I choć wydaje się na pierwszy rzut oka, że żaden nie miał motywu, to każdy miał sposobność i możliwość kradzieży, a jak wiadomo „okazja czyni złodzieja”.
Ale zanim babcia wezwie policję, Anka i Piotrek postanawiają przyjrzeć się sprawie.
„Wyjął z plecaka latarkę i lupę.
-Zawsze masz przy sobie taki sprzęt? - zainteresowała się Anka.
-Zawsze. Nie wiadomo, kiedy się może przydać.” [s.49]
Rozpoczyna się najprawdziwsze śledztwo, choć zdecydowanie 18-. Nie znaczy to jednak, że jest pozbawione dreszczyku emocji, ekscytacji i dedukcji. Okazuje się, że aby rozwiązać kryminalną zagadkę, nie trzeba mieć munduru policjanta, ani czapki detektywa. Wystarczy po prostu logicznie myśleć, obserwować, pytać, słuchać odpowiedzi i wyciągać wnioski. A w tym dzieci są przecież mistrzami, prawda?
Co do tego, że dzieciaki będą miały frajdę z czytania tej książki, nie mam w ogóle wątpliwości. I chociaż to powieść, którą pewnie będą czytać już samodzielnie, to na pewno znajdą się tacy, którzy poproszą o jej przeczytanie rodziców. I co wtedy, czy rodzic nie będzie się nudził? Dlatego zdradzę tu tajemnicę – owszem, zagadka została rozwiązana. I owszem, ja, dorosła, tak, jak w najlepszych dorosłych kryminałach do końca nie wiedziałam „kto ukradł” i zakończenie mnie mocno zaskoczyło!  
No i babcia! Babcia jest mistrzynią świata! To babcia uważna na potrzeby swoich wnuków, ale babcia, która nie zapomina dbać o siebie – uwielbia czytać, znacznie bardziej niż gotować, więc w kuchni ma kanapę, na której wygodnie się układa i czyta książki. No i lubi szczury! Nie ucieka z krzykiem na widok Sherlocka, a wręcz przeciwnie – ma dla niego w lodówce przygotowane marcheweczki.
To, co mnie jeszcze ujęło w tej książce to ilustracje. Baaaardzo lubię kreskę Agaty Raczyńskiej, to ilustracje wywołujące we mnie same ciepłe i pozytywne skojarzenia. To ilustracje w pewien sposób staroświeckie, ale to nie jest zarzut – wręcz przeciwnie, bo takie rysunki: delikatne, bez udziwnień, po prostu ładne (nawet bardzo!), czasami zrobić najtrudniej. To w tej prostocie ta siła (i trudność!).
W tym miejscu chyba należałoby podziękować. Więc dziękuję dzieciom Marty Guzowskiej, że głośno, wyraźnie i dobitnie zażyczyły sobie od swojej mamy kryminału dla dzieci. Dziękuję, że powiedziały „Mamo, a opowiesz mi jakąś historię?”. Dzięki nim mamy fajny kryminał dla dzieci. I z niecierpliwością (ja dorosła!) czekam na kolejne przygody Piotrka, Anki i Jagi (mam nadzieję, że choć na chwilę pojawi się też babcia), w „Zagadce grobu wampira”, który (hurrra!) jest zapowiedziany wewnątrz tej części.









Komentarze