83. GDZIE TE SMOKI? PRAWDZIWE TAKIE?

ANNA PASZKIEWICZ
„PAFNUCY OSTATNI SMOK”
ALEGROIA, WORCŁAW 2012
ILUSTROWAŁA HALINA SIEMASZKO

[Alegoria stawia na przekaz artystyczny, wydaje więc książki artyzmem urzekające]

Bo smoki są zawsze złe. A przynajmniej raczej. Bo zieją ogniem. Bo zjadają księżniczki. Albo dziesiątkują stada owiec. Bo trzeba udać się do ich pieczary i tam je zgładzić, żeby wygładzić rysy świata. Bo są brzydkie. Bo są chropowate. Bo pewnie nieprzyjemnie pachnie im z pyska.
Zastanawia mnie taka niepopularność smoków, taki przestrach i takie drżenie... No bo dinozaury przecież są cacy. I dinozaury fascynują. I kto by nie chciał pogłaskać dinozaura? A gdyby tak postawić smoka obok tyranozaura, to przecież jakby dalecy kuzyni. Bo zwykle jest tak, że te wyklęte i niechciane dzieci literatury kocha się trochę bardziej, bo każdemu potrzebne jest ciepło.
A smoki jakoś tak ciągle trudno oswoić...
Paradoksalnie z tego oswojenia, to ja ominęłabym Pafnucego.
Bo jakiś słodko-niebieski stwór macha do mnie z okładki. I się szczerzy garniturem smoczych, acz niestrasznych zębów. Pomyślałam od razu, że to będzie jakaś przesłodzona słodkość, że zęby będą zgrzytać o papier, że trzeba będzie pluć. Ale jedna dobra dusza wyznała mi z całą stanowczością i niezachwianą pewnością „Kocham Pafnucego miłością wielką” - dzięki niej zacisnęłam zęby i zajrzałam Pafnucemu z okładki za plecy (dziękuję pani Joanno!)
To była Majki lektura przedsenna na kilka ostatnich wieczorów. Ale gdy Majka podrośnie i będziemy ją czytać ponownie, na pewno nie będzie to czytanie tuż-przed-zamknięciem-oczu. Bo to książka na rozmawianie.
Pafnucy budzi się pewnego dnia w swoim domu w Krainie Smoków. Ze zdziwieniem zauważa pustkę i ciszę. Nie słyszy żadnego innego smoczego serca. Nie widzi najlepszego przyjaciela Gustawa, który łowi ryby. Nie ma gwaru, śmiechu i jednego pomarańczowego smoka w zielone paski...
Pafnucy udaje się do Strażnika – to człowiek, który zawiaduje ruchem wymiany między światem ludzkim a smoczym. Jeśli jakieś dziecko potrzebuje swojego smoka, Strażnik widzi to w lustrze i wysyła delikwenta, żeby ze swoim dzieckiem się pobawił, żeby w czymś mu pomógł, albo po prostu przytulił.
Teraz lustro milczy.
Ponoć tam, w ludzkim świecie, nikt już nie wierzy w smoki...
Dlaczego więc Pafnucy wciąż istnieje?
Strażnik znajduje sposób, żeby wysłać niewezwanego Pafnucego na drugą stronę lustra, do jego stworzycielki Agaty, żeby sprawdził, jak może uratować krainę smoków.
Tyle tylko, że Agata nie ma już dwóch warkoczy. Tyle tylko, że dwa warkocze ma córka Agaty...
Ta tęczowo-cukierkowa okładka to taki kamuflaż do mądrej, ważnej i trudnej treści. Jest śmierć taty. Jest drugi tata, który musi przewartościować priorytety. Jest wrażliwa dziewczynka, która czasem nie potrafi unieść całego świata na swoich barkach. I jest smok, który oddaje serce swojemu dziecku, ale musi też czasem połowić ryby z kumplami.
To książka o tym, że nigdy nie należy przestawać marzyć. To banał, ale tak często się o tym zapomina.
To też książka o tym, że dzieciom nie trzeba obiecywać złotych gór – wystarczy kamyk znaleziony na drodze. Ale żeby był nagrzany od ciepła tatusinej dłoni.
To książka o tym, że smok może mieć krótkie spodenki i nie odbiera mu to powagi w najważniejszych chwilach życia.
I to też książka o tym, dlaczego nie ma smoków-dziewczynek...






[Dziękujemy Alegorii, że dzielą się z nami swoim pięknem]

Komentarze