627. W CIEMNOŚCI JEST WIĘCEJ MIEJSCA
TINA OZIEWICZ
„AWARIA
ELEKTROWNI”
DWIE SIOSTRY,
WARSZAWA 2019
ILUSTROWAŁA RITA
KACZMARSKA
Dawno, dawno temu,
gdy nie było jeszcze na świecie myśli o Majce, pojechaliśmy na
Mazury. Zimą. Pod Puszczę Piską. Do takiego domu, który stał
samotnie na środku pola. Pierwsza noc. Gasimy światło. I nie widać
nic. Wyciągam dłoń, macham nią sobie tuż przed oczami i nie
widzę ani palca. Ten szok, przerażenie, rzucenie się do lampki i
nerwowe szukanie przycisku „on”… W mieście wciąż jesteśmy
na świetlanym „stendbaju”. Nawet, gdy wydaje nam się, że jest
ciemno, to gdzieś tam jest światło. Świeci się latarnia, światło
w oknie sąsiada, maleńka żaróweczka na wyświetlaczu elektrycznej
kuchenki… Światło nigdy nie zasypia. Wciąż ma otwarte oczy. A
jak stoisz nocą między blokami to nie widzisz gwiazd. Chociaż
bardzo mocno zadzierasz głowę. Aż do bólu karku. A co, jeśli by
tak elektrownia uległa awarii? Co się zobaczy, gdy nic nie widać?
Nasze źrenice zrobiłyby się ogromne, pewnie nie byłoby już
miejsca na tęczówki. A skoro wszyscy mieliby taki sam kolor oczu,
to może byliby dla siebie trochę milsi? Może wyszliby przed
miejskie bloki, gnani najpierw niepokojem i chęcią sprawdzenia,
„czy u sąsiada się pali”, ale w końcu staliby tam na dole,
ramię w ramię, urzeczeni chwilą, o której wiedzą, że na pewno
zaraz minie. Zachłyśnięci świętem ciemności, jakimś podniosłym
nastrojem i niepowtarzalnością. Zupełnie tak, jak bohaterowie
„Awarii elektrowni” Tiny Oziewicz. Tylko, że ludzie są w tej
książce najmniej ważni. Okazuje się, że są jakimś skutkiem
ubocznym rozwoju elektryczności. Że gdy sztuczne światło znika,
pojawiają się istoty, które zazwyczaj kryją się w mroku. Lis
wyszedł z obrzeży ogródków działkowych. Rak przypomniał sobie
swoją młodość w pobliżu molo, do którego teraz się już nie
zbliża, żaby rozsiadły się na trawie, ćma w końcu mogła
odetchnąć z ulgą – nie musiała już gonić sztucznych
księżyców, ropucha przestała bać się kosiarki, słonka
przeniosła swoje pisklęta w inne miejsce, a borsuczyca wyprowadziła
dzieci na pierwszy spacer. I jeszcze sowa i jeż wypełnione
ciemnością po brzegi, poszły na spacer, bo nagle nie było w nich
miejsca na lęk. Zmieścili się wszyscy – zwierzęta i ludzie. W
ciemności jest jakoś więcej miejsca.
Chciałabym móc od czasu do czasu wskakiwać do tekstu książki Oziewicz. I do książki Rity Kaczmarskiej, która „Awarię elektrowni” zilustrowała. Wydawałoby się, że nie da się narysować nocy, a ona zrobiła to tak pięknie, że teraz nie chcę zasypiać, bo mam nadzieję, że taką noc zobaczę na żywo, choć raz. Chciałabym móc zamknąć oczy, wejść do tej nocy duetu Kaczmarska-Oziewicz, a potem po prostu patrzeć w gwiazdy. Wyczuwać w powietrzu nieznane zapachy – nigdy dotąd nie miałam okazji wąchać lisiego futra…
To piękna nastrojowa książka. Książka o tym, żeby nie zapomnieć zatrzymać się na chwilę. Chociaż co jakiś czas. Zamiast wzroku użyć dotyku, węchu. Porzucić wszelkie codzienne troski i po prostu stanąć pod gwiazdami. Uśmiechnąć się.
Chciałabym móc od czasu do czasu wskakiwać do tekstu książki Oziewicz. I do książki Rity Kaczmarskiej, która „Awarię elektrowni” zilustrowała. Wydawałoby się, że nie da się narysować nocy, a ona zrobiła to tak pięknie, że teraz nie chcę zasypiać, bo mam nadzieję, że taką noc zobaczę na żywo, choć raz. Chciałabym móc zamknąć oczy, wejść do tej nocy duetu Kaczmarska-Oziewicz, a potem po prostu patrzeć w gwiazdy. Wyczuwać w powietrzu nieznane zapachy – nigdy dotąd nie miałam okazji wąchać lisiego futra…
To piękna nastrojowa książka. Książka o tym, żeby nie zapomnieć zatrzymać się na chwilę. Chociaż co jakiś czas. Zamiast wzroku użyć dotyku, węchu. Porzucić wszelkie codzienne troski i po prostu stanąć pod gwiazdami. Uśmiechnąć się.
Jak Ty pięknie to opisujesz, z przyjemnością przeczytałam Twój tekst i zastanawia mnie, czy jest równie dobry w książce :) Być może nie długo będziemy mogli się przekonać, jak wyglądają "egipskie" ciemności...
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie zostało to napisane.
OdpowiedzUsuń