217. O WAKACJACH, KRESIE ŻYCIA, CO JEST NOWYM POCZĄTKIEM I O TYM, ŻE MU SIĘ CHCE
Gdy
Majka mieszkała jeszcze w moim brzuchu, nasłuchaliśmy się o tym,
że musimy koniecznie jeszcze teraz, na ostatku korzystać z życia.
Potem życia nie ma. Świat się zmieni na tyle, że koniec z
wszelkimi przyjemnościami. Że właściwie to już mogę wyrzucić
do śmieci buty na wysokich obcasach, bo już nie włożę ich nigdy
więcej. Kawiarnia? Zapomnij!
Przyszła
Majka. Owszem – świat się zmienił. Rzadziej wychodzimy, a filmy
oglądamy pół roku po premierze i raczej na DVD. Ale już parę
razy od porodu miałam na nogach buty na obcasach. I piliśmy kawę
parzoną w ekspresie, stojącym na kontuarze baru.
To
były pierwsze wakacje Majki – lato już ma za sobą jedno więcej,
ale teraz to były prawdziwe wakacje. Bo żłobek był zamknięty. Bo
pojechała do Dziadków, bo wzięłam tydzień urlopu, gdy byłyśmy
ze sobą tylko we dwie, bo wyjechaliśmy na weekend trochę dłuższy
niż 2 dni w Bory Tucholskie.
Byliśmy
w tym czasie w kawiarni (nawet kilka razy), na obiedzie w
restauracji, byliśmy w Parku Oliwskim na Parkowaniu, zwiedzaliśmy
różne miejsca, czasem lokalnie, a czasem nie.
Było
przyjemnie, nawet bardzo.
Sekret
tkwi w tym, że trzeba lubić spędzać czas ze swoim Dzieckiem.
Wtedy ma się ochotę z Nim wyjść, coś robić, słońce łapać,
kredą po chodniku rysować i wypić wspólnie sok jabłkowy, który
sama sobie wybrała z karty.
Owszem,
musimy wybrać nocleg z wielkim placem zabaw zamiast romantycznego
hotelu SPA. Owszem, czasem trzeba dopić koktajl w błyskawicznym
tempie i biec za Dzieckiem, które już się znudziło przy-stolikową
konwersacją.
Owszem,
gdy się siedzi w ogródku kawiarnianym, to czasem trzeba wytrzepywać
mały tyłek z piasku i wyciągać z kieszeni trzy tony kamieni
zebranych pod stolikiem. Owszem, czasem trzeba pościerać rozlany na
stolik duuuży łyk herbaty.
Owszem,
urlop planuje się pod kątem dobrej wspólnej zabawy i trzeba myśleć
o jednej dorosłej kobiecie, która lubi zwiedzać, o jednym dorosłym
mężczyźnie, który raczej woli odpoczywać i jednej małej
istotce, która interesuje wszystko, ale może akurat nie mieć na
nic humoru.
Ale
sądzę, że wspólny czas kiedyś zaprocentuje.
Że
będzie wspominać wspólne wakacje i to, że spędzaliśmy czas
RAZEM.
Że
za chwilę będzie potrafiła sama zamówić coś w restauracji i
nawet dać odliczoną kwotę.
Że
będzie się odnajdywać w wielu miejscach i sytuacjach, bez stresu i
bez nieśmiałości.
Że
będzie ciekawa świata i będzie potrafiła po ten świat wyciągnąć
rękę.
W
pensjonacie, w którym mieszkaliśmy w Borach Tucholskich, był
ogromny plac zabaw – z piaskownicą, zjeżdżalnią, huśtawkami,
mnóstwem piłek, wiaderek, łopatek, puzzli, był tunel, rowerek,
trampolina i nawet mały namiot w rogu ogrodu. Wszystkie rodzinki z
dziećmi schodziły się tam po obiadokolacji, żeby dzieciaki mogły
się pobawić. Nasza trójka szalała – razem pływaliśmy,
czytaliśmy, skakaliśmy na trampolinie, a Tata Majki budował z nią
zamek z piasku, wystrugał jej łódkę z kory, którą wspólnie
zwodowali na jeziorze Borzechowskim.
Obok
nas na placu zabaw siedziały dwie rodzinki w składzie mama+tata+
synek, co się właśnie nauczył chodzić. Słyszałam, jak jeden z
tatusiów mówi do drugiego, patrząc na Tatę Majki, przeciskającego
się przez dziecięcy tunel: „Ja bym nie dał rady! Że mu się
chce!”
Mądre, zdrowe podejście :)
OdpowiedzUsuńZ serca, z kochania płynące...
UsuńPodpisuje się pod tym tekstem obiema rękami! Lubię właśnie tak!
OdpowiedzUsuń