704. SŁOWO NA „P”



METTE VEDSØ

„KWIECIEŃ PLECIEŃ”

(TŁ. EDYTA STĘPKOWSKA)

WIDNOKRĄG, PIASECZNO 2021



Istnieje bardzo dużo słów zaczynających się na „p”. Na przykład: pewność (siebie), precle, ptaki czy pelargonie. Ale istnieje też presja, panika czy psychiatra.

Pi jest świetną uczennicą, zaczęła właśnie szkołę średnią, ma kochających rodziców, dwie przyjaciółki, ogródek przed domem, brata za granicą, który dostał stypendium. Per-fek-cyj-nie (bardzo ważne słowo na „p”)!

„To wtedy, w dwudziestej pierwszej minucie angielskiego, przestaję być Pi Marią Simonsen i staję się tą z pierwszej B, która osunęła się na linoleum.” (s.6)
Ma wygłosić referat. Jest doskonale przygotowana. Ale się martwi, bo jakiś czas temu, gdy mówiła coś po angielsku na lekcji, kątem oka zobaczyła wykrzywione miny kolegów, usłyszała szepty. „Na pewno oceniają moją wymowę” - pomyślała.

Zaczęło się.

/Nie mogę złapać oddechu, boję się, boli mnie brzuch, ściany falują, serce wali tak szybko, tak szybko, tak szybko…./

Upada. Traci przytomność, zostaje wezwana karetka.
Diagnoza: napad paniki. Co teraz? Czy to choroba psychiczna? Czy to się leczy? Czy to minie? Pyta głównie mama, nawet nie sama Pi. Sama Pi marzy o tym, żeby zostawić ją w spokoju. W pokoju. Zwolnienie z lekcji na kilka tygodni to dla niej jak zaczerpniecie wielkiego, porządnego haustu powietrza. W swoich czterech ścianach czuje się bezpieczna. Nagle zaczyna się kręcić karuzela, na której Pi znalazła się nie całkiem z własnej woli – psychiatra, psycholog, wszelkie alternatywne formy leczenia (łącznie z chromoterapią!)… Ale czy na pewno jest lepiej? Chyba nie do końca, skoro Pi odlicza dni do powrotu do rzeczywistości ze strachem…

Odpręża się tylko wtedy, gdy znajduje się w pobliżu Bianki – samotnej matki, jej upośledzonej córki Vicky i starszej sąsiadki Gillian Brown, która przeprowadziła się do Danii z Londynu i która bez ustanku miesza duński z angielskim. A Pi świetnie się z nią dogaduje, rozumiejąc każde słowo…

To książka o każdym, każdej z nas. O oczekiwaniach, które staramy się spełnić. Czasem za bardzo i wtedy walą się na nas ściany i tracimy przytomność na lekcji angielskiego (na konferencji, na rozmowie o pracę, na występie…). O naszym bracie, który zawsze wydawał się lepszy, mądrzejszy, doskonalszy… O tym, jak baliśmy się poprosić za granicą o gałkę lodów, bo była w nas wielka obawa, że sprzedawca nas nie zrozumie, a wszyscy w kolejce wybuchną śmiechem…. O tym, jak świat nam wmówił, że MUSIMY BYĆ DOSKONALI. A przecież nikt nie jest. I jednocześnie o tym, że KAŻDY jest doskonały.

„Kwiecień plecień” ujął mnie tym, że o przyczynach problemów Pi nie mówi wprost. Są ważne, są między wierszami („To po prostu takie frustrujące. Moja śliczna córeczka nie zasłużyła, aby spotkało ją coś takiego.” (s.52)), ale najważniejsze jest to, jak sobie poradzić. Bo u każdego może to wyglądać nieco inaczej. Pi ma być uniwersalnym symbolem tego, żeby nie bać się mówić o problemach (kolejne słowo na „p”), nie wstydzić się prosić o pomoc („p”!), także profesjonalistów (to żaden wstyd iść do psychologa czy psychiatry!). I żeby szukać tego, co nas uszczęśliwia. Nawet, jeśli nie będziemy w tym perfekcyjni lub jeśli swoimi wyborami nie będziemy wpisywać się w wyobrażenia innych na nasz temat.

To ważna książka. Nie znam drugiej na taki temat, tak zgrabnie napisanej, tak szczerej. To nie jest arcydzieło, jest może trochę zbyt bajkowa. Sąsiadki są tu bowiem jak dobre wróżki. A dobre wróżki są w bajkach a nie na ulicach Danii czy Polski. Co prawda zakończenie nie jest cukierkowe i lęki nie mijają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (zakończenie jest otwarte, ale nie wykluczone, że Pi pójdzie inną niż dotąd drogą, może zmieni szkołę, może w ogóle nie wróci do szkoły). Ale wciąż jest ciut zbyt różowo. Nie mniej jednak temat jest na tyle niezgłębiony, że biorę wszystko, co jest i klaszczę, a właściwie przyklaskuję, jeśli wciąż ma być na „p”.


Skrótem: Pi, uczennica pierwszej klasy szkoły średniej, ma wszystko, co wymieniamy, gdy ktoś pyta o perfekcyjne życie. Ale z jakiegoś powodu to „perfekcyjne” staje się problemem. Dziewczyna czuje, że nie wypełnia ramek słowa „idealna” i zaczynają się jej problemy – zaburzenia lękowe, z którymi nie radzi sobie sama – musi poprosić o pomoc specjalistów. „Kwiecień plecień” to zapis procesu powrotu do stabilności psychicznej. To wartka, sprawnie napisana historii nastolatki, którą może być nasza córka czy syn. Albo ja dorosły człowiek! Ważna książka, z której płynie ważne przesłanie - sama, sam nie poradzisz sobie z tak wielkimi problemami. Poproś o pomoc!


Komentarze