257.ODWRÓCENIE RÓL

PETER BROWN
DZIECI TO KOSZMARNE ZWIERZĄTKA DOMOWE”
(TŁ. JOANNA WAJS)
NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 2015
ILUSTROWAŁ PETER BROWN

Mój chomik miał na imię Koralik. Imię podpowiedziała mi mama – był rudy, więc kojarzył się trochę z koralikiem jarzębiny. Miał kumpla – czarnego Dżekiego, któremu imię wymyślał Brat – zupełnie samodzielnie (pewnie pod wpływem „Dżekiego i Nuki”). Nasze chomiki niejednokrotnie jadły z lalczynych talerzy, spały w lalczynym łóżku w domku dla lalek i często podróżowały plastikowym autobusem do stacji Pokój Duży i z powrotem do Dziecięcego. Nie wiem, czy wolały to, czy karuzelę, która czyniła z nich swego rodzaju Syzyfów...
Owszem były kochane i karmione najświeższą koniczyną, ale z perspektywy czasu myślę – czy były szczęśliwe? Zastanawiam się nad tym, co bym poczuła, gdyby ktoś włożył mi na głowę czapkę lalki i zawiózł na drugi koniec świata plastikowym czymś na kółkach. Nie pytając co prawda o bilet, ale też o zgodę.
Nasze chomiki przyszły mi na myśl, gdy zobaczyłam przebranego za kangura chłopca w kieszeni przebranego za kangura niedźwiedzia, na okładce pewnej sugestywnej książki...

Pewnego pięknego dnia Lucyna Beata Niedźwiedzińska ćwiczy piruety na leśnej polanie. Z ukrycia obserwuje ją mały chłopiec – ich oczy spotykają się i Lucyna już wie – wróci do domu z małym chłopcem!!! Jest zachwycona i szybko przekonuje mamę, że będzie się chłopcem opiekować i bierze za niego pełną odpowiedzialność – mama nie ma zamiaru się nim zajmować. Lucyna jest szczęśliwa, bo w końcu ma zwierzątko domowe – jaka szkoda, że dzieci to prawdziwe koszmary, jeśli chodzi o hodowlę...
Oczywiście bardzo łatwo odczytać tę książkę jako poradnik o nietrzymaniu zwierząt w pewnych warunkach domowych (gdy Majka kiedyś w przyszłości zażąda psa, z półki z książkami na pewno zdejmę te pozycję), jak przestrogę o niekupowaniu zwierząt pod choinkę, jak lekcję odpowiedzialności. O tym, że w niemowlęcych spodenkach pies może się dusić i że koty nie lubią głaskania pod włos. Łatwo, tym bardziej, że taką interpretację sugeruje autor, przytaczając historyjkę ze swojego życia o tym, jak przyniósł do domu żabę... I koniec – trochę wzruszający, trochę dydaktyczny, a trochę śmieszny – Lucynka niby nauczyła się lekcji, ale wciąż pozostaje dzieckiem o niezmiennych pragnieniach.
Ale dla mnie to także książka o tym, że każdy może być obcy. Że gdy człowiek zostaje pupilem niedźwiedzia, to niedźwiedź nazywa go Piskaczem, bo nie rozumie jego mowy. I o tym, że obcy jest interesujący, zabawny, inny, ale zawsze będzie w nas podświadoma chęć, żeby innego oswoić, a później przyciąć do własnej miary i kazać mu załatwiać się do kuwety.
Świetna książka – minimum słów, maksimum treści. I genialna szata graficzna!







[Ku przestrodze od Naszej Księgarni]

Komentarze

  1. Świetnie, że NK wraca do książek dla najmłodszych. Ilustracje - urocze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak! Książka genialna i już czekam z niecierpliwością na kolejną tego Autora. NK zapowiada!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...